Willa Ogrodników – nowe miejsce w Ogrodach Ulricha
Willa Ogrodników to restauracja, która otworzyła się w październiku w Ogrodach Ulricha. Zajmuje całą willę, w której mieszkała rodzina Ulrichów – ogrodników zajmujących się uprawami egzotycznych roślin w wielkich szklarniach, jakie były tu zlokalizowane. Było to unikalne miejsce w całej Polsce. Od czasów wojny willa stała pusta, więc wielkie szczęście, że ktoś w końcu przywrócił życie w tym pięknym budynku. Został on gruntownie odremontowany, a wnętrza restauracji zachwycają. Można się poczuć jak na egzotycznych wakacjach i to nie tylko za sprawą menu, ale i wystroju.
Willę Ogrodników odwiedziliśmy w weekend i od razu nadmienię, że w wolne dni trzeba mieć rezerwację, by nie obejść się smakiem. Podobnie jak w przypadku opisywanego niedawno Wegeguru część rachunku pokryła restauracja w ramach zaproszenia prasowego, a my zapłaciliśmy resztę wraz z napiwkiem dla wspaniałej i bardzo kompetentnej obsługi. Bynajmniej nie piszę tej recenzji przez grzeczność, nikomu też nic nie obiecałam, ale powiem Wam szczerze, że podobało nam się tak bardzo, że chciałabym się z Wami podzielić tym adresem. Zjecie tam pyszne dania, a jedzenie ze szczyptą egzotyki w zimowe i późnojesienne dni smakuje jeszcze lepiej.
Willa Ogrodników – wystrój:
Wystrój jest naturalny: dominuje drewno i kolory ziemi. Jest też dużo roślin, włączając nawet słynne ananasy, które dziś rosną w doniczkach w wersji mini, a kilkadziesiąt lat temu rosły w szklarniach po sąsiedzku. Do tego piękne malunki na ścianach. To sprawia, że od razu poczułam się tu dobrze, bo w domu, jak wiecie, też mamy dużo egzotycznych roślin.
Menu
Karta jest dość krótka, dzieli się na dania małe i duże. Jest też sezonowa wkładka z czterema daniami. Polskie smaki mieszają się z egzotyką w postaci tuńczyka czy importowanych owoców.
Zaczęliśmy od czekadełka w postaci hiszpańskich oliwek, które dostaje się od restauracji.
Na przystawkę M. wybrał tatara z tuńczyka z mango i kolendrą (47 zł). Okazał się strzałem w 10. Doskonała propozycja. Idealny rozmiar, wspaniały, orzeźwiający smak. Chrupki, które przełamują konsystencję. Ślicznie wygląda i równie dobrze smakuje. Zamówiłabym go w ciemno po raz kolejny. Uważam, że perfekcyjnie pasuje do tego miejsca.
Ja z kolei postawiłam na zupę rybną (35 zł) z żabnicą, krewetkami i małżami. Coś pysznego! Lekko ostre nuty bardzo fajnie podkreślały smaki, jakie znalazły się w zupie, bo prócz morskich stworzeń znalazło się w niej też sporo warzyw. Świetna propozycja, a do tego podawana z pyszną bagietką z szafranowym aioli.
Na danie główne zamówiliśmy kaczkę, która występuje w sezonowym menu, sałatkę oraz hiszpańskiego podpłomyka „coca” z warzywami.
Konfitowane kacze udo (63 zł) rozpływało się w ustach, zostało przygotowane dosłownie z punkt. Obok niego na talerzu spoczęły bardzo udane dodatki: mus z pieczonej dyni z rokitnikiem oraz karmelizowane warzywa brukselka, topinambur, kolorowe marchewki. Do tego sos z suszonej śliwki z wanilią. Absolutnie przepyszna propozycja. Te smaki bardzo przyjemnie ze sobą współgrały. Powiedziałabym, że to kwintesencja dobrej polskiej jesiennej kuchni. Zabrałabym na tę kaczkę znajomych z zagranicy, gdyby odwiedzili mnie właśnie teraz.
Sałatka z winegretem (19 zł) z kolei była fajna opcją, by zjeść coś dodatkowego zielonego do obiadu.
Zastrzeżenie mam tylko do hiszpańskiego podpłomyka (47 zł). Wybraliśmy wersję wege z pieczonymi warzywami, pastą z papryki i orzechów, straciatellą i migdałami. I choć był smaczny oraz aromatyczny, to czosnku było w nim zdecydowanie za dużo. Ciasto było pierwszorzędne, ale drugim razem wybrałabym z wersję rybną z tapenadą z oliwek, bo ta pasta z papryki jednak nie jest dla mnie.
Desery
Fondant czekoladowy (26 zł) może nie jest moim ulubionym deserem, ale spróbowałam kawałek od Monsieur i muszę przyznać, że był doskonały. Z dużą ilością sosu malinowego i lodami waniliowymi bardzo mi smakował. Dorównuje mojemu przepisowi, z którego korzysta co najmniej kilka polskich restauracji 🙂 Porcja w sam raz.
Ja z kolei wybrałam crème brûlée (23 zł) z suszoną śliwką, który był bardzo przyjemny. Gruba warstwa skarmelizowanego cukru, duża ilość owoców na dnie, bardzo fajny i nieprzesłodzony deser z dużą ilością wanilii. Pycha!
Piliśmy tu lemoniady: arbuzową i ananasową (po 17 zł). Były bardzo intensywne, egzotyczne, pełne smaku, choć dla nas nieco zbyt słodkie. Za to kawa idealnie wpisała się w mój profil smakowy.
Willa Ogrodników – podsumowanie:
To piękny i przestronny lokal. Warto tu zajrzeć, bo jedzenie jest doskonałe. To miejsce na rodzinny obiad, większe okazje, na spotkanie w gronie znajomych. Myślę, że na wiosnę będzie jeszcze piękniej, gdy ruszy ogródek.
Do przeczytania!
E.
Podobne wpisy
Komentarze
Jedna odpowiedź do “Willa Ogrodników – nowe miejsce w Ogrodach Ulricha”
Dodaj komentarz
Przedział cenowy: do 70 zł
Te kacze udo wygląda wybornie.