fbpx

Wok and Talk – cały czas trzyma poziom

26 listopada 2022

Wok & Talk to miejsce, o którym pisałam Wam w 2019 roku, niedługo po otwarciu. Kiedyś pracowałam w tej okolicy i często tu bywałam. Potem przyszła pandemia i tylko raz zamówiliśmy jedzenie na wynos. Postanowiliśmy wrócić, bo Małemu Monsieur bardzo się tu podobało. Jednocześnie bardzo bym chciała, tak samo jak w przypadku Kremu na Śniadeckich, móc przychodzić tu jeszcze w kolejnych latach. A teraz restauracje mają wyjątkowo trudny czas, więc to kolejny lokal, który opisuję w ramach mojego „pomocowego” cyklu.

Wok and Talk – lokalizacja:

Wok and Talk mieści się przy Konstruktorskiej 7 na warszawskim Służewcu, na parterze nowoczesnego apartamentowca.

To średniej wielkości lokal, nie ma tu więc kącika dla dzieci, ale jest za to menu dziecięce, które nasz syn wprost uwielbia. Tak jak i przed pandemią, tak i teraz wylizywał miseczki ze wszystkimi sosami, jakie pojawiały się na naszym stole. Zwłaszcza ze śliwkowym, który podawany jest do chrupiącego kurczaka.

Wok and Talk – jedzenie

Czego spróbowaliśmy tym razem? Na przystawkę wzięliśmy miks pierożków dim-sum (szpinak z mozarellą, kurczak z bazylią, wołowina z chili, krewetkowo-krabowe). Uwielbiam je zamawiać w różnych lokalach, ale tylko tu są tak pięknie podane. Kolorowe, umajone, z bardzo dobrym sosem do maczania. I co ważne: nie przyklejają się do papieru, jakim wyłożony jest koszyczek, bo tu kucharze używają specjalnych mat, które wyścielają dno bambusowego pudełka. Smaków jest sporo, można brać dziesięć identycznych lub postawić na miks po dwie sztuki różnych smaków: z mięsem lub wege (40 lub 35 zł).

Toong Thong, czyli smażone pierożki w pszennym papierze, nadziewane mięsem oraz warzywami, podawane z tajskim pikantnym sosem (25 zł) były także wyśmienite. Ultra chrupiące, z pysznie doprawionym nadzieniem i bardzo przyjemnym sosem, który bardzo smakował też pięciolatkowi. Był tylko lekko pikantny, w sam raz.

Obie wariacje pierożkowe to super opcja na przystawkę, porcje nie są duże, w sam raz na zaspokojenie pierwszego głodu, można się nimi bez problemu dzielić z dziećmi.

Tom Yum Goong to zupa słodko-kwaśno-pikantna z krewetkami Black Tiger, pieczarkami, grzybami shimeji, pomidorkami cherry, galangalem, trawą cytrynową, świeżą kolendrą i liściem kafiru (z tofu 27 lub 34 zł z krewetkami i owocami morza). To jest w 100% mój smak i moje aromaty. Dość ostra, zdecydowanie bardziej dla dorosłych niż dla dzieci, ale tak pyszna, że zjadłam większą część porcji, dzieląc się tylko z Monsieur.

M. zdecydował się za to na małą porcję miso ramenu w bulionie drobiowo-wieprzowym z dodatkiem pasty miso, z jajkiem, wołowiną oraz warzywami. Wraz z synem są miłośnikami ramenu, więc zjedli tę porcję zanim się obejrzałam. Zdążyłam tylko zanurzyć łyżkę i skubnąć nieco makaronu. To pozycja, która też może bardzo posmakować mniejszym gościom. Jest łagodna, a jednocześnie dzięki dodatkom bardzo sycąca.

Dania główne tylko spróbowaliśmy i resztę zabraliśmy do domu. Wołowina z ananasem podawana z ryżem byłą kapitalna: mięciutka, delikatna, z pysznym ryżem. To danie nieco ostre, ale znajdziecie też i słodkie akcenty. Mi bardzo smakowało, chłopakom jeszcze bardziej.

Podobnie jak Pad Thai (39 zł z tofu /41 zł z kurczakiem /43 zł z wołowiną /51 zł z krewetkami) – uważam, że jest jednym z topowych, o ile nie najlepszych w całej Warszawie. Makaron nigdy nie jest suchy, jest sporo dodatków, orzeszki, chili, limonka, kiełki zawsze znajdą się na talerzu – po prostu super!

Skoro nie zjedliśmy w całości głównych potraw, to oczywiście musiało się znaleźć miejsce na deser! Syn zażyczył sobie czekoladowe pierożki (19 zł) z kawałkami owoców i płatków migdałowych, podane z sosem waniliowym. I to był hit! Przyznam, że początkowo nie byłam do nich przekonana, bo jeszcze nigdy takich nie jadłam i nie wiedziałam czego się spodziewać, ale okazały się wspaniałe, po prostu pyszne. Porcja liczy 5 sztuk i prawie wszystkie zjadł z wielkim apetytem nasz synek. I wcale mi się nie zdziwiliśmy, bo były wyśmienite: cieniutkie ciasto skrywało dużo nadzienia z serkiem i owocami.

Dla nas był za to banan w cieście, czyli banana fritter (25 zł) podany z lodami kokosowymi i matcha. To deser bardzo w moim guście: mało słodki, z niewielką ilością miodu, z wiórkami kokosowymi i pysznymi, lekkimi lodami. Ale skończyło się na tym, że tylko go skosztowałam, bo do lodów i bananów dorwali się moi chłopcy. Już się nauczyłam, że zamawiając coś w restauracji często kończy się tym, że dzieciaki wraz z Monsieur zjadają moją porcję. Chyba z cudzego talerza po prostu wszystko lepiej smakuje 😉

Wok and Talk – podsumowanie:

To było kolejne super wyjście do lokalu przy Konstruktorskiej. Zaskoczyło mnie to, że dookoła powstało tyle nowych bloków. Ta część Mokotowa dynamicznie się rozwija. Pojawiają się nowe sklepy i restauracje, a spośród nich bardzo lubimy Wok and Talk, jak i pobliską restaurację z kuchnią włoską Semolino. Myślę, że do tego pierwszego możecie iść w ciemno na dania kuchni azjatyckich, a do drugiego na pizze i makarony. To sprawdzone adresy, byliśmy wiele razy i nigdy nie zaliczyliśmy skuchy. A w Wok and Talk jest chyba nawet jeszcze lepiej niż przed pandemią. Widać, że przez te 3 trudne lata, zyskali dużo doświadczenia.

Niezmiennie polecam!

E.

Jak oceniasz ten wpis?

Kliknij gwiazdkę, aby ocenić!

Średnia ocena 3.5 / 5. Liczba głosów: 8

Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten post.

Podobne wpisy

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Tutaj możesz dodać zdjęcie do komentarza

Wok and Talk Asian Cuisine
Moja ocena [1]: 5.0
Rodzaj kuchni: Kuchnie azjatyckie
Przedział‚ cenowy: Do 50 zł
Konstruktorska 7, Warszawa
Zobacz na Mapach Google
@MadameEdith on Instagram