fbpx

Zachodni Brzeg – bliskowschodnia restauracja nad Wisłą (ku przestrodze)

31 lipca 2017

zachodni brzeg

Zachodni Brzeg to restauracja przy Bulwarach Wiślanych, a dokładniej koło Mostu Poniatowskiego, tuż obok doskonałych Łowców Syren, z tym że zlokalizowana nie w tymczasowym kontenerze, a w biurowcu The Tides. Potencjał jest: przemyślana nazwa, okolica modnego Solca, jak i bliskość rzeki, która od kilku lat odżywa, działają na korzyść tego miejsca. Do tego należy dodać nienachalny wystrój i zupełnie nowe, świeże otoczenie. Niby wszystko powinno się zgadzać, ale co zrobić jeśli kuchnia i obsługa tak bardzo niedomaga?

Dawno nie pisałam o warszawskich lokalach, bo ostatnio odwiedzamy raczej sprawdzone miejsca. Zaglądamy do Ciao a Tutti lub Semolino, bo tam jeszcze nigdy nie zdarzyła nam się żadna wpadka i są to miejsca, w których umawiamy się także na niezobowiązujące spotkania ze znajomymi mając gwarancję jakości. Do nowych miejsc jakoś nam nie po drodze.

Ale, nadarzyła się okazja: goście z zagranicy. Pomyśleliśmy szybko, że pójdziemy gdzieś, gdzie prawdopodobnie będzie efekt „wow”. Skąd widok na miasto będzie piękny, a jedzenie prawdopodobnie smaczne, bo czy można zepsuć hummus czy baba ganoush lub źle przyrządzić tabbouleh? Nooo, chyba raczej nie. Ale okazało się, że moje nadzieje na dobre i proste jedzenie bliskowschodnie były jakże płonne.

zachodni brzeg

Podczas naszej wizyty praktycznie wszystko poszło nie tak. Ale w tym przypadku nie pójdę tam z rewizytą, bo szkoda mi nerwów, czasu i pieniędzy. Ale zacznijmy od początku.

Nasza wizyta zaczęła się od tego, że były problemy z odnalezieniem zrobionej wcześniej rezerwacji, ale na szczęście znalazł się w końcu stolik. Potem czekałam ponad 10 minut do toalety, by umyć ręce. Okazuje się, że na tak wielki lokal jest tylko jedna toaleta koedukacyjna! Właściciele bronią się na swoim facebookowym profilu, że Sanepid na to pozwala… Dla tej instytucji to może jest ok, ale dla klientów nie za bardzo. Aha, zapomniałam: jest jeszcze toi toi koło budynku, gdyby ktoś był naprawdę zdesperowany…

Wystrój jest nowoczesny. Lokal jest urządzony w modnych ostatnio klimatach, ale w ciepłe dni i tak cała uroda tego miejsca skupia się na widoku przed budynkiem.

zachodni brzeg

Menu otrzymaliśmy dość szybko, ale na złożenie zamówienia musieliśmy już swoje odczekać. Lemoniady otrzymaliśmy (i to dwukrotnie, bo domawialiśmy napoje) po około 20 minutach od zamówienia, a zimne mezze po kolejnym kwadransie. Trochę to długo. Ale to jeszcze nic: dania główne pojawiły się po dalszych 40 minutach. Jak się siedzi w miłym towarzystwie i człowiek nie jest głodny, to jeszcze ok, ale jak wszyscy są głodni i czekają na kolację, to ten czas jednak się dłuży.

Z lemoniad nie było arbuzowej, ani Jallab (napój z migdałów i wody różanej), bo „skończyły się wczoraj składniki”. Jak rozumiem w Warszawie nie można z dnia na dzień dokupić brakujących składników, by kolejnego dnia dwa najpopularniejsze napoje były dostępne, hmmm? Zostaliśmy zatem przy cytrynowej, truskawkowej i tamaryndowej oraz mrożonej kawie (od 12 do 14 zł).

zachodni brzeg

Mezze, czyli zestaw 10 małych ramekinów z różnymi pastami i sałatkami i jedną pitą (24 zł) jest chyba najczęściej zamawianą pozycją z menu. Widać go niemal na każdym stoliku. Wygląda fajnie i całkiem apetycznie, pita jest podawana na ciepło (każda kolejna kosztuje 2 zł), ale co z tego skoro mezze są bardzo miałkie i nijakie? Tabbouleh sprowadza się do ugotowanej kaszy z odrobiną natki pietruszki i kawałkiem papryki, podane nam hummusy smakują niemal identycznie, a zielona sałata to nic innego jak kawałki sałaty z półplasterkiem pomidora i półplasterkiem ogórka polane olejem  lub bardzo marnej jakości oliwą, bo smaku mają tyle co nic. Przystawki są niedoprawione, a przecież kuchnia bliskowschodnia słynie z konkretnych i wyrazistych smaków. Od razu widać, że kucharz jest tu chyba z przypadku i na kuchni tego regionu świata się po prostu nie zna.

Na plus całego zestawu mogę zaliczyć pastę z papryki i orzechów – muhammara, arabskie kiszonki, faszerowane oliwki i labneh, czyli serek robiony na bazie jogurty. Baba ganoush była zdecydowanie za gorzka, jakby ktoś nie poradził sobie w kuchni z bakłażanem…

zachodni brzeg

Przy daniach głównych poziom był równie zróżnicowany: na plus trzeba zaliczyć turecką pizzę, czyli pidę. Dostaniecie ją tu w kilku wariantach smakowych (od 25 do 27 zł). Akurat spróbowaliśmy tej z kiełbasą sucuk i oliwkami.

zachodni brzeg

Na duży minus wyszła za to niejadalna, bo bardzo twarda i wysuszona na miał wątróbka (31 zł). Cena jak za porcję wielkości średniej przystawki nie należała do niskich. Mus z batata był bardzo przewidywalny i niczym nie zaskakiwał, a sałatka była powtórką z rozrywki serwowaną w ramach mezze, czyli sałata + papryka, + kawałek ogórka + kawałek pomidora, niedoprawiona i bez jakiegokolwiek wyrazu. Plus dla obsługi, że po zwróceniu uwagi na niską jakość dania, postanowiono nie doliczać nam wątróbki do rachunku. Ale idąc do knajpy nie o to przecież chodzi, żeby danie wracało do kuchni, prawda?

zachodni brzeg

Średnio wypadła też jagnięca kofta z kaszą moghrabieh, czyli z grubym kuskusem i sałatką (37 zł). Sałatka prezentowała się jak wyżej, więc nie poświęcę jej już dodatkowej linijki tekstu. Fajnym dodatkiem okazał się gruby kuskus, który wciąż występuje zbyt rzadko w warszawskich lokalach. Jednak główna część dania, czyli kofty były zbyt wysuszone, choć dzięki pozostałościom sosów z mezze w miarę do zaakceptowania.

zachodni brzeg

Zachodni Brzeg – podsumowanie:

Kelner starał się i nie można powiedzieć o nim złego słowa poza tym, że był trudno uchwytny. Darowaliśmy mu doliczenie dwóch dodatkowych chlebków i nie prosiliśmy o korektę rachunku, bo tak po ludzku było go nam szkoda. Po prostu Zachodni Brzeg ma duży niedobór pracowników i to widać od pierwszej minuty. To też nie wina obsługi, że dania czy napoje pojawiały się na naszym stole ze sporym poślizgiem, bo to z kolei leży po stronie kuchni, w której pewnie też cierpią na niedobór rąk do pracy. Wiele jednak można wybaczyć gdy jedzenie jest smaczne, ale tu nie było i nic na to nie poradzę. Ba, nie było nawet przeciętne. Powiedziałabym, że było znacznie poniżej oczekiwań.

Prawdę mówiąc zdziwię się jeśli Zachodni Brzeg przetrwa sezon zimowy i doczeka do przyszłorocznych wakacji. Chyba że uratują to miejsce: a) zmiana koncepcji, tudzież dobrzy kucharze lub b) nocne imprezy i sprzedawanie drinków, bo na jedzenie w obecnej formie nie sądzę, by ktoś o zdrowych zmysłach chciał tu zaglądać. Po prostu szkoda czasu i pieniędzy. I w sumie może właśnie w tym tkwi problem: lokal ma kartę śniadaniową, od poniedziałku do piątku serwuje lunche, a dodatkowo ma zwykłą kartę oraz menu z drinkami. Dwa razy w tygodniu jest otwarty do 3 nad ranem, bo organizuje imprezy… mam wrażenie, że grupa docelowa nie została tu jasno sprecyzowana. A wiadomo, jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego.

Zachodni Brzeg – lokalizacja:

Do przeczytania!
E.

 

Rachunek

Jak oceniasz ten wpis?

Kliknij gwiazdkę, aby ocenić!

Średnia ocena 3.3 / 5. Liczba głosów: 4

Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten post.

Podobne wpisy

Komentarze

9 odpowiedzi na “Zachodni Brzeg – bliskowschodnia restauracja nad Wisłą (ku przestrodze)”

  1. Claudia pisze:

    ku przestrodze??? to nasza ulubiona restauracja 😮 wow, my jesteśmy klientami od bardzo dawna i zawsze wychodzimy najedzeni i szczęśliwi…

  2. Hanka pisze:

    No ja muszę przyznać że jestem dosyć krytyczna jeżeli chodzi o jedzenie i obsługę w restauracjach, a mimo to byłam bardzo zadowolona po kolacji w Zachodnim Brzegu…może faktycznie trafiłaś na jakiś gorszy dzień 🙂 Ja tam jeszcze na pewno wrócę.

    • Madame Edith pisze:

      Hanno,
      niestety ten lokal nas nie przekonał. Wystarczy zresztą przejrzeć ile otrzymał negatywnych opinii w internecie już po naszej wizycie…

  3. Kasia pisze:

    Ja też odwiedziłam Zachodni Brzeg już nie raz i wychodziłam stamtąd zawsze najedzona i zadowolona. Może akurat zadrzył się jakiś słabszy dzień, ale polecam dać temu miejscu jeszcze jedną szanse. PS zdjęcia takie piękne, że aż zgłodniałam 🙂

  4. Tymon pisze:

    Myślę, że opinia jest mocno przesadzona. Byłem kilka razy w Zachodnim Brzegu i za każdym wyszedłem zadowolony. Nie było niczego co by mi nie pasowało. Nie czekałem długo na jedzenie, a same dania są na wysokim poziomie. Idealna szakszuka i pyszny hummus. Pozdrawiam i myślę, że warto tam zajrzeć jeszcze raz 😉

  5. Mateusz pisze:

    Dobry wpis. Faktycznie kiepski lokal i dziwne sytuacje. Dzięki za przestrogę, wiem gdzie lepiej się nie pojawiać. Pozdrawiam 🙂

  6. kula zwieruś pisze:

    wystarczy spojrzeć na zdjęcia miejsca, które nie wskazują na smaczne lokum. dziwię się, że Ty taka kucharka i nie przygotujesz sama kolacji dla gości

    • Madame Edith pisze:

      Na szczęście żaden z moich przyjaciół nie oczekuje ode mnie stania w upał w garach i gotowania przez pół dnia, by zostać podjętym kolacją 🙂 Zresztą jak chcą zjeść na mieście, bo są ciekawi nowych miejsc i bywają tylko od czasu do czasu w Warszawie, to raczej trudno bym na siłę zapraszała ich do domu, w którym w dodatku mam remont. Poza tym kto by siedział w gorącym mieszkaniu, skoro można wyjść na zewnątrz i spędzić czas na powietrzu?

      P.S. Wiele knajp w Warszawie ma podobne wnętrza i uwierz mi: dają smacznie zjeść, więc akurat argument z ocenianiem knajpy po wystroju jest nietrafiony. Wystrój może się podobać lub nie, ale nie świadczy o kuchni w danym miejscu.

Zachodni Brzeg
Moja ocena [1]: 2
Rodzaj kuchni: bliskowschodnia
Przedział‚ cenowy: do 40 zł
Wioślarska 10, Warszawa
Zobacz na Mapach Google
@MadameEdith on Instagram