fbpx

Patrz na ceny na półce i nie daj się oszukać na zakupach!

14 sierpnia 2018

W ciągu ostatnich kilku tygodni kilka razy zdarzyło mi się, że robiąc zakupy przy kasie cena zupełnie nie odpowiadała metce z półki. Przypadek? Może. Nie chcę być złym prorokiem, ale albo sieciom handlowym tak po kieszeni dały wolne niedziele, albo pracownicy tak nierzetelnie wykonują swoją pracę. Zupełnie nie wiem o co w tym wszystkim chodzi, ale gdybym nie była wystarczająco czujna, to zostawiłabym w sklepach znacznie więcej pieniędzy niż powinnam. Chcecie przykłady? Bardzo proszę!

Patrz na ceny na półce – kilka przykładów z życia wziętych:

Lidl

Kupowałam orzechy. Na półce niecałe 12 zł, przy kasie 14 zł. Niby różnica niewielka, ale jednak. Zorientowałam się dopiero w domu, więc nie upomniałam się przy kasie.

Hebe

Poszłam po pieluchy dla Małego Monsieur. Wchodzę i widzę: promocja! -30% na ten rodzaj, których używamy. Myślę sobie: super, wezmę od razu trzy paczki, bo i tak jedna starcza nam na niecały tydzień. Biorę jeszcze inne rzeczy, więc rachunek w sumie wychodzi pod 100 zł. Potem patrzę: rabat się naliczył … ale od 1 paczki, o czym oferta na sklepowej półce nie informowała.

Biedronka

Znowu sytuacja z pieluchami. Niby super promocja reklamowana już od wejścia do sklepu: dwupak pieluch za 40 zł, zamiast ok. 58 zł. Biorę, idę do czytnika na ścianie. A tam… 58 zł.

Leclerc

Kupuję kubeczek dla bobasa. Cena z półki niecałe 20 zł, cena przy kasie 22 zł. Biorę środek do toalety – zamiast 10 zł, kasa wybija 12 zł.

Rossmann

Kupuję słoiczki z jedzeniem dla syna. Jest promocja: zamiast 4,49 zł jedynie 2,69 zł. Oczywiście cena promocyjna w kasie się nie nabija.

 

Patrz na ceny na półce – czy sklepy nas oszukują celowo?

I to są przykłady tylko z ostatniego miesiąca. Czasami zauważam to od razu, jeszcze przy kasie, gdy kasjer nabija rachunek, a czasami dopiero po przyjściu do domu lub w drodze. Robiąc zakupy z bobasem w wózku różnie bywa i czasami MM ma dość sklepu po 10 minutach stania w kolejce do kasy (bo przecież wiadomo, że zarówno kobiety w ciąży, jak i matki z wózkiem i małym brzdącem nikt nie przepuści). W takiej sytuacji nie zawsze jest możliwość przejrzenia całego rachunku pozycja po pozycji i sprawdzenia cen, wrócenia się i zareklamowania. Rzadko kiedy kupuję jedną rzecz w sklepie. Przeważnie jest ich co najmniej kilka, czasami po parę sztuk. W takiej sytuacji trudno wszystko policzyć w pamięci, zwłaszcza, że często różnica dotyczy groszy, złotówki lub dwóch. Dopiero na paragonie wszystko widać. Osoba, która jest obładowana zakupami, taka, która nie wzięła okularów z domu czy właśnie matka z dzieckiem od razu jest na przegranej pozycji, bo nie ma jak tego szybko sprawdzić.

To nie są oczywiście duże pieniądze podczas jednych zakupów, ale po kilku takich sytuacjach może się uzbierać kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt złotych. W skali miesiąca, pół roku lub roku to się robią naprawdę niemałe kwoty.

No i tak się zastanawiam o co tu chodzi. Bo takiego nagromadzenia błędów jakoś wcześniej nie zauważałam. Czy to celowe działanie czy przypadek? Bo aż trudno mi uwierzyć w niefrasobliwość pracowników. Kupuję dużo rzeczy z sekcji dla maluchów, więc ostatnio właśnie sporo takich sytuacji dotyczyło tej kategorii produktów. Jestem ciekawa czy tylko mi to się rzuciło w oczy czy może też macie podobne spostrzeżenia?

 

Cena niższa na półce niż przy kasie – co zrobić?

Oczywiście prawo w takiej sytuacji mówi jasno: sklep ma obowiązek sprzedać Wam produkt po cenie z półki. W przypadku rozbieżności cen, obowiązująca będzie ta widniejąca na półce. Jak kasjer będzie się tłumaczył, że jest nieaktualna, że nie zdążyli ściągnąć itd., proście kierownika. Monsieur miał raz taką sytuację i kierownik od razu powiedział, że zapłacimy cenę z półki i w tej samej chwili nakazał pracownikowi wydrukowanie poprawnej metki.

Raz jeden miałam sytuację odwrotną: na wyprzedaży w Zarze sukienka miała na metce cenę 49 zł. Przy kasie pokazało się 39 zł. Na moje zdziwienie ekspedientka powiedziała z uśmiechem: „jeszcze nie zdążyliśmy jej przemetkować, jak weszły nowe ceny z wyprzedaży”. Może supermarkety mają to samo, tylko cena zamiast spadać, u nich rośnie i też jeszcze „nie zdążyli ich podnieść i przemetkować”? Jak sądzicie? Zauważacie takie sytuacje i błędy w dużych sieciach handlowych?

E.

Jak oceniasz ten wpis?

Kliknij gwiazdkę, aby ocenić!

Średnia ocena 4 / 5. Liczba głosów: 4

Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten post.

Podobne wpisy

Komentarze

20 odpowiedzi na “Patrz na ceny na półce i nie daj się oszukać na zakupach!”

  1. PP pisze:

    Mam rocznego malucha i nie uważam że to uprawnia mnie do kupowania bez kolejki. Malucha można czymś zabawić, wziąć na ręce, pozartowac albo dac małą przekąskę. Ale akurat ja często jestem przepuszczana w kolejce w sklepach czy pani w aptece prosi „mame z wózkiem” bez kolejki (mieszkam w Trójmieście, nie za granicą)

  2. Natalia pisze:

    A mnie najbardziej dziwi to kupowanie słoiczków z jedzeniem dla dziecka, kiedy jesteś matką tak świetnie gotującą, a sezon na świeże owoce i warzywa w pełni 🙂

    • Madame Edith pisze:

      Na początku rozszerzania diety kupowaliśmy słoiczki z pojedynczymi składnikami eko/bio. Tak nam radzili znajomi i super się to sprawdziło, bo nie mieliśmy dzięki temu żadnych problemów z alergią na wiosenne warzywa, które są mocno nawożone.
      Teraz słoiczki kupujemy nadal, ale już w małych ilościach – bierzemy je na wyjazdy, bo tak jest wygodniej i bezpieczniej, bo w upale nic się nie zepsuje. Na bieżąco na Insta Stories pokazuję co jemy my, jak i maluch, bo jemy te same rzeczy, ale w nieco innej formie – zapraszam do oglądania 🙂

  3. AnnaMargo pisze:

    Ja akurat z dużą dozą uprzejmości się spotkałam będąc w ciąży, np. w siadając do autobusu kierowca przez kamerki zobaczył, że stoję to przez megafon powiedział, aby ustąpić mi miejsce i nie odjechał dopóki tego nie uczyniono. W Biedronce pani z obsługi rozpakowująca towar podeszła do mnie i powiedziała:”wie pani, że ma pierwszeństwo „. Innym razem również w Biedronka , gdy stanęłam w normalnej kolejce kasjerka powiedziała, żebym chodziła do kolejki dla niepełnosprawnych z pierwszeństwo. W Rossmanie, Medicoverze (do punktu pobrań krwi) czy Auchan są oznaczenia, że kobiety w ciąży mają pierwszeństwo ☺

    • Madame Edith pisze:

      Anno,
      super trafiłaś w takim razie! W Medicover faktycznie do punktu pobrań też wchodziłam pierwsza, ale raz miałam taką sytuację, że czekałam 15 minut na stojąco do gabinetu ginekologicznego na wizytę. Było to w części ginekologicznej. Wszystkie 4 miejsca siedzące były zajęte, i tu ciekawostka: przez 2 dziewczyny w ciąży i ich partnerów. Żaden się nie ruszył, ani żadna z tych dziewczyn nie powiedziała „ustąp tej pani”, a byłam już w 8 miesiącu, więc „nie mogli nie zauważyć”. To według mnie był idealny obraz jak bardzo inni są empatyczni wobec kobiet w ciąży.

      Auchan nie znam, ale w Leclercu są takie kasy (chyba 2) i wyżej opisałam jaka była reakcja jak chciałam skorzystać 😉 Raz w Lidlu i raz w Biedronce panie z kasy zawołały, bym podeszła pierwsza. Ale i tak inni próbowali się „wbić” przede mnie – serio! U mnie w Biedronce są tylko 4 kasy i nie ma takiej dla niepełnosprawnych / kobiet w ciąży i najczęściej jest jedna wspólne kolejka do dwóch czynnych, bo reszta zamknięta. W metrze, tramwaju czy autobusie tylko raz mi się zdarzyło, że jedna pani zaproponowała, że ustąpi mi miejsca. Akurat w komunikacji miejskiej przez całą ciążę czułam się fatalnie. Te zapachy, duchota, a do tego włączyła mi się jakaś klaustrofobia i w metrze czułam się przepotwornie. Jeśli chodzi o uprzejmość naszego społeczeństwa wobec kobiet w ciąży, to mam niestety zdecydowanie złe doświadczenia. Jedynie w Rossmanie i Medicover w punkcie pobrań te oznaczenia faktycznie działają. W wielu innych miejscach to często fikcja.

  4. Dora pisze:

    Niestety faktem jest, ze coraz częściej w cenach jest bałagan i to na niekorzyść klienta. Znam to jednak od drugiej strony – jako dawny pracownik Lidla i kończący właśnie współpracę zastępca kierownika z Biedronki.
    W Lidlu sprawa była zawsze nieco prostsza – razem z dostawą nocną przyjeżdżała „poczta”, a tam wydrukowane gotowe cenówki, które się zmieniały – na wyższe lub na niższe. Wystarczyło rano je zabrać i rozłożyć.
    W Biedronce należy codziennie rano przeskanować wszystkie produkty na stoisku z Warzywami, świeżym mięsem, chłodnią i wydrukować wszystkie zmienione ceny. Następnie je porozdzierać i roznieść. Jeśli chodzi o pozostały asortyment powinno być to robione raz w tygodniu każda alejka. Niestety nie jest to możliwe. Dochodzą do tego promocje poniedziałkowe i czwartkowe, na które samo drukowanie cen dzień wcześniej zajmuje przynajmniej godzinę wieczorem (dopiero wtedy są dostępne w systemie) – nie mówiąc już o odszukiwaniu indeksów, które potrzebne są w dwóch lub trzech egzemplarzach, nie daj Boże w różnych formatach.
    Obie firmy kładą nacisk na punktualne wyjścia pracowników z pracy – niezawsze jest to możliwe, a jeśli jest to niezawsze wszystko jest skończone – np. rozkładanie cen.
    Poza tym nie ukrywajmy, jest niesamowity problem ze znalezieniem pracownika. Nie mówimy nawet o dobrym pracowniku, ale o jakimkolwiek. Biedronka ratuje się Ukraińcami, którzy niestety w pierwszych miesiącach nie odróżniają bazylii w doniczce od kwiatów, więc wykładanie cen lub ściąganie nieaktualnych jest niemożliwe.
    Nie wiem jaka jest polityka innych sklepów – małych czy dużych, jednak jeśli o te dwa chodzi mogę z ręką na sercu powiedzieć, że pomylone etykiety lub ich brak nie jest absolutnie próbą podniesienia sobie obrotów. Niewarto gniewać się na firmę jako firmę i przestawać tam kupować. Jest to poprostu kwestia braku ludzi, braku środków na więcej etatów na danym sklepie, lub nieprzykładanie się nawet pracownika do pracy – bo na dzień dzisiejszy niestety pracownik wychodzi z założenia „niech mi płacą, że w ogóle jestem”, a kierownik czy zastępca będąc sam na zmianie nie jest w stanie wszystkiego od razu wyłapać i poprawić.

    • Madame Edith pisze:

      Dora, bardzo dziękuję za Twój komentarz. Nie miałam pojęcia jak to wygląda. Faktycznie przy takiej liczbie promocji i braku pracowników nie jest trudno o błąd. Fajnie rozwiązało to Tesco, bo tam nie ma papierowych cen, a małe monitory, na których cena pojawia się automatycznie. Myślę, że to sporo ułatwia pracownikom. Ale pewnie sytuacje z niewłaściwymi cenami i tak się zdarzają.

  5. Anka pisze:

    W Biedronce sie dowiedziałam, że obniżki najczęściejj naliczają się dopiero przy kasie i tam należy sprawdzić cenę. Sprawdziłam to i tak rzeczywiście jest. W innych sklepach nie wiem ale zawsze sprawdzam ceny w czytniku. Wiem, że to zabiera czas ale wtedy wiem na czym stoję.

    • Madame Edith pisze:

      Tak, czytniki są super! Ale w przypadku obniżek z kartą lojalnościową i tak nie zobaczy się ostatecznej ceny jak właśnie w Biedronce, Hebe czy Rossmanie.

  6. Iwona pisze:

    To specyfika organica który ma ekologiczne owoce i warzywa. Czasem przyjeżdża taka partia owoców czy warzyw która np nie jest pełnowartościowa i na magazynie jest to przebierane i na sklep trafia tylko to co się nadaje i w takich wypadkach cena jest niższa. Cena potrafi się zmienić 2 x tydz. Ale taka rzecz nie ma miejsca w przypadku duzych sieci sklepów.

  7. Iwona pisze:

    Zgadzam się. Czasem wchodzisz do sklepu i jest a po 10 min masz wyjąca syrenę w wózku ? fajnie jak są kasy pierwszeństwa albo dla rodzin, ale i tak większość ludzi w tych kasach jest „normalna”. Kiedyś zdarzylo mi się zapytac pana w takiej kolejce czy jest inwalida czy w ciąży. Bo jakoś dziwnym trafem nie zauważył że jestem w 9 miesiącu.

    • Madame Edith pisze:

      Iwono,
      miałam raz taką sytuację w Leclercu, bo w mojej okolicy tylko tam jest taka kasa uprzywilejowana, i ludzie byli zbulwersowani, że „się przepycham”, a podobnie jak w Twoim przypadku, żadnej innej osoby „uprzywilejowanej” wśród nich nie było. Zupełnie jakby mieli do mnie pretensje, że sami stanęli w kolejce do kasy dla kobiet w ciąży i osób niepełnosprawnych 😉

  8. Olga pisze:

    A ja nie rozumiem uwagi o przepuszczaniu w kolejce matek z dziećmi 🙂 uważasz, że dziecko Cię do tego uprawnia? A może niech każdy szanuje swój czas i nie wymaga niczego od innych, bo ludzie bez dzieciaków też mogą się gorzej czuć lub spieszyć 😉 ale oczywiście co ja tam wiem, nie mam dzieciorów 😛

    • Madame Edith pisze:

      Olgo,

      W cywilizowanych krajach kobiety w ciąży i rodzicie z dziećmi są przepuszczani poza kolejką, by np. płaczące, znudzone, zmęczone dziecko nie denerwowało innych kupujących czy nie przeszkadzało osobom pracującym na kasie. To standard, ale w Polsce jakoś ciągle brak tej życzliwości i zrozumienia dla drugiego człowieka.

      Zapewniam Cię, że co druga osoba stojąca w kolejce do kasy nie jest w ciąży, ani też z dzieckiem (a przynajmniej mi się nigdy nie zdarzyła taka sytuacja), więc to znacząco nie wydłuża oczekiwania pozostałych osób. Przy czym takie osoby zwykle wpadają do sklepu po dosłownie kilka rzeczy, więc też nie mają koszy wypchanych po brzegi zakupami i ich obsługa nie trwa długo. Warto wykrzesać z siebie czasami odrobinę empatii.

  9. Ula pisze:

    Kiedyś byłam świadkiem takiej scenki w Tesco, gdzie klientka awanturowała się, bo miała złą cenę na paragonie (1 czy 2 zł wyższą niż na półce). Koniec końców chyba jej reklamacja została uznana. Z ciekawości spojrzałam na metkę tego produktu, a na niej była cena promocyjna oraz wyraźnie podana data, do kiedy promocja jest ważna. Było już dawno po promocji. Fakt, że ceny powinny wisieć aktualne, ale widząc dawno zakończoną promocję można się domyślić, że cena będzie jednak inna. Tylko że klienci często też nie czytają uważnie, tylko biorą produkty do koszyka i zwracają uwagę tylko na ceny podane wielką czcionką.

    • Madame Edith pisze:

      Tak, to prawda. Daty są oczywiście wiążące, ale właśnie najgorzej jak kupujesz coś w okresie promocji, a cena jest normalna i nie taka jak w gazetce oraz przy sklepowej półce, jak mi się to ostatnio zdarzyło w przypadku pieluch czy jedzenia. W obu sytuacjach po zwróceniu uwagi ekspedientki wcisnęły „magiczny guzik” i faktycznie okazało się, że jednak promocja się nabiła 😉 I nie chodzi o to, by od razu robić awanturę, bo często osoby na kasie nie są za to odpowiedzialne, ale jestem zdania, że uwagę na takie sytuacje należy zwracać. Inaczej sklepy będą dalej uprawiać taką samowolkę, a jak więcej będzie tego typu uwag, to się może bardziej postarają z oznaczaniem cen.

  10. Iwona pisze:

    Cześć. Sytuacja pewnie zależy od sklepu. W Biedronce jest syf. Znaczy w cenówkach. 😉 Zwłaszcza w poniedziałki i czwartki kiedy jest zmiana oferty. Pracownicy nie nadążają z niczym. W Carrefour zwłaszcza z rana może być ta sama sytuacja. Dodatkowo oni mają obniżki związane z upływem terminu ważności ale na półce są produkty z terminem mieszanym co oznacza że tylko te terminujące się nabija się z ceną z cenówki. Reszta po wyższej cenie. W Lidlu jeszcze mnie nic takiego nie spotkało ale celowo jeżdżę do takiego na Bemowie gdzie przyjeżdża mniej ludzi. Przez parę miesiecy pracowałam w Organic Farma Zdrowia i tu najpierw wykładano towar, potem sprawdzano terminy ważności na produktach świeżych, przegląda się warzywa i owoce, potem drukuje się ceny na nowy towar i na to, co przyszło w mailu z centrali że będzie zmienione.. Z tym że tam ceny na warzywa i owoce potrafią się zmienić codziennie w zależności od dostawy. Czasem jednak zdarza się że informacji z centrali nie ma a cena się zmienia ?
    Także jest dużo różnych powodów dlaczego może być problem. Niestety nieuczciwość też może być przyczyną. Zależy to od kierownika: jak planuje pracę na sklepie, co jest priorytetem, od ilości załogi, jak np byłam sama na sklepie to nie mogłam wyjść na zaplecze i wydrukować metek ? , od organizacji w samej sieci sklepów. Pozdrawiam,

    • Madame Edith pisze:

      Iwono,
      nigdy nie przypuszczałabym, że cena owoców czy warzyw może się zmieniać każdego dnia! Wow, to wprowadza pewnie ogromny chaos i faktycznie w takiej sytuacji sprzedawcy mogą się pogubić z wprowadzaniem nowych cen na półkach. Ale ciekawa jestem czy jednocześnie też sprawdzają je w systemie, sami je wprowadzają czy w systemie to już może centrala wprowadza stawki? Bo jeśli wszystko to ręczna praca sprzedawców, to nie dziwne, że zdarzają się rozbieżności przy kasie. Ciekawe jak to wygląda w innych sieciach.
      Pozdrawiam serdecznie!
      E.

  11. Achim pisze:

    W Lidlu niestety to nagminne, przestałem tam kupować

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Tutaj możesz dodać zdjęcie do komentarza

Patrz na ceny na półce i nie daj się oszukać na zakupach!


W ciągu ostatnich kilku tygodni kilka razy zdarzyło mi się, że robiąc zakupy przy kasie cena zupełnie nie odpowiadała metce z półki. Przypadek? [...]
@MadameEdith on Instagram