Początek karnawału przywitałam na Maderze w dość niecodziennej scenerii: do 6-go stycznia na ulicach porozstawiane były przeróżne gigantyczne, świąteczne ozdoby, świetlne iluminacje i olbrzymi Mikołaje, przy których można było sobie robić zdjęcia. Dzień później większość rzeczy znienacka zniknęła. Jedną z choinek widziałam na autostradzie jak była rankiem wywożona na przyczepie tira. I w ten oto sposób rozpoczął się dla mnie karnawał, a jego symbolem była owa choinka zasuwająca drogą szybkiego ruchu ponad 100 km na godzinę 😉 Co ciekawe w cukierniach nadal królowało ciasto „Bolo Rei”, czyli placek, który przygotowuje się tradycyjnie na Święto Trzech Króli. Widocznie nie sprzedał się na czas, co nie znaczy, że nieco po terminie nie był smaczny. Ba! W obniżonej cenie smakował znacznie lepiej niż 5-go lub 6-go stycznia 🙂 Nie zauważyłam za to żadnych tłustoczwartkowych czy kojarzonych z karnawałem przysmaków. Szkoda, bo karnawał w tym roku jest wyjątkowo krótki i wypada go uczcić. Na szczęście mogę wszystko nadrobić po przyjeździe do domu. W Polsce przyszedł czas na róże karnawałowe – tradycyjny przysmak robiony z ciasta na faworki. Smakują bardzo podobnie do faworków, różnią się tylko kształtem i tym, że dekoruje się je wiśniową lub różaną konfiturą dla przełamania smaku. Myślę, że przypadną Wam do gustu.
Róże karnawałowe – składniki:
/na ok. 30 sztuk/
- 500 g mąki pszennej
- 250 g żółtek (u mnie 12 żółtek z dużych wiejskich jajek – białka możemy użyć do zrobienia bezy)
- 80 g śmietany (ok. 4 łyżki – użyłam 12%)
- 50 g miękkiego masła
- 25 g cukru pudru
- 2 łyżki spirytusu
Dodatkowo:
- ok. 1 litr oleju rzepakowego do smażenia
- cukier puder
- wiśniowa lub różana konfitura
Róże karnawałowe – przepis:
W dzieży miksera ucieramy żółtka z masłem, cukrem pudrem i śmietaną.
Wlewamy spirytus i dalej ciągle mieszając stopniowo dodajemy mąkę.
Gdy ciasto będzie już zagniecione przekładamy je na stolnicę i okładamy z całych sił wałkiem, by stworzyło w miarę cienki placek. Zwijamy go na pół, po czym znowu bijemy go wałkiem. Czynność powtarzamy kilka razy aż się zmęczymy. Następnie ciasto owijamy w folię spożywczą i wkładamy na 30 minut do lodówki, by się schłodziło.
Po wyjęciu z lodówki dzielimy na 3 części i każdą po kolei rozwałkowujemy na grubość 1-2 mm. Zrobicie to bez problemu, bo ciasto jest bardzo elastyczne i świetnie współpracuje. Wycinamy z niego: 10 okręgów o średnicy ok. 6 cm, 10 okręgów o średnicy 4,5 cm i 10 okręgów o średnicy ok. 3,5 cm (użyłam w tym celu odpowiednio: małego ausztychera, filiżanki do espresso i kieliszka).
Każdy z okręgów nacinamy nożem w kilku miejscach w taki sposób, by nacięcia nie spotkały się w środku. Układamy trzy róże okręgi na sobie i dociskamy opuszką palca, by się połączyły w centralnym punkcie.
Wrzucamy na rozgrzany tłuszcz. Smażymy kilkanaście sekund najpierw od strony najmniejszego kółka, a potem przewracamy na drugą stroną i smażymy jeszcze przez moment. Wyciągamy i odsączamy na desce wyłożonej papierem.
Róże karnawałowe – podanie:
Róże karnawałowe przed podaniem powinny ostygnąć.
Oprószamy je cukrem pudrem.
Dekorujemy wiśniami z konfitury i gotowe!
Czyż nie wyglądają wspaniale? Jestem pewna, że posmakują Wam równie bardzo jak faworki. Są tylko odrobinę bardziej pracochłonne, ale uwierzcie mi robi się je bardzo szybko, a smaży dosłownie moment.
Smacznego!
E.
Podobne wpisy
Komentarze
2 odpowiedzi na “Róże karnawałowe”
Dodaj komentarz
Róże karnawałowe
Czas przygotwania:
Spędzilam w Portugalii prawie 5 miesięcy i Bolo Rei było w sklepach dostępne już od listopada aż do ostatnich dni mojego pobytu w styczniu kiedy wyjeżdżałam. Oni chyba bardzo lubią to ciasto, albo to tak jak w polskich marketach bywa ze zniczami lub ozdobami na Święta, wystawiają 2 miesiące wcześniej, aby się sprzedało. Wersja z owocami mnie nie zachwyciła, ale wersja typowo bakaliowa z kilkoma rodzajami orzechów… pyszności!
Nie przepadam za faworkami i produktami smażonymi w tluszczu, ale róże wyglądają bardzo reprezentatywnie 🙂 Bardzo fajny pomysł na ich skonstruowanie 🙂