Kopenhaga na przedłużony weekend to był znakomity pomysł! Zwłaszcza przed sezonem. Chodząc po mieście nie czuć było w ogóle turystów. Jedyny moment, gdy poczuliśmy, że jest tłoczno miał miejsce podczas przejażdżki tramwajem wodnym oraz w Gliptotece. Poza tym miasto wydało się bardzo spokojne, żyjące w swoim niespiesznym tempie. Trafiliśmy na sakurę, więc kwitło sporo wiśni i śliw, ale drzewa nie były jeszcze zielone.
Obecnie jadąc do Danii w ramach strefy Schengen, nie jest sprawdzany certyfikat Covidowy. Ale to się może zmienić, więc warto śledzić stronę MSZ.
To był nasz pierwszy wyjazd od początku pandemii, podczas którego nie trzeba było nakładać maseczek: na lotnisku, w samolocie, w środkach komunikacji miejskiej i innych miejscach. Maseczki nigdzie nie były wymagane. Dania jest trzecim najlepiej wyszczepionym przeciw COVID-19 krajem w UE (w pełni zaszczepionych jest ponad 71% obywateli) i jako pierwsza zniosła restrykcje.
Kopenhaga – kiedy najlepiej jechać?
Ponoć najlepiej jest jechać w maju lub do połowy czerwca, gdy duńskie dzieci jeszcze nie rozpoczęły wakacji. W wakacje z kolei pogoda jest pewniejsza, jest ciepło, za to może sporo padać (sierpień najbardziej obfituje w opady). Wrzesień także jest obiecujący. Październik i listopad gwarantują za to niższe ceny w hotelach, ale i bardzo krótkie dni. Dobrą opcją może być też wyjazd do Kopenhagi w grudniu, gdy jest pełna światełek świątecznych jarmarków. W marcu i kwietniu dni są już wystarczająco długie (na początku kwietnia słońce zachodzi dopiero po 20:00!).
Na przedwiośniu może jednak jeszcze sporo padać, za to już w kwietniu liczba opadów jest najmniejsza w całym roku! Może za to wiać. Kopenhaga to nie Grecja i nikt Wam nie da gwarancji idealnej pogody, ale jak to się mówi: „nie ma złej pogody, jest tylko źle dobrane ubranie” i tego się trzymajcie jadąc do Kopenhagi.
Podczas 4 dni spędzonych na miejscu, ani razu nie użyliśmy parasola. Nawet go ze sobą nie zabraliśmy z hotelu. Tylko raz podczas obiadu w Tivoli, ze zdziwieniem zauważyliśmy, że na zewnątrz rozpętała się burza śnieżna. Po 10 minutach zniknęła nie wiadomo gdzie i jakby nigdy nic wyszło słońce. Temperatura oscylowała od 8-12 stopni C, ale ze względu na silny wiatr trzeba było chodzić w czapce, szaliku, a nawet chwilami rękawiczkach.
Kopenhaga – jak dojechać?
Kopenhaga nie jest daleko. Moja przyjaciółka, która tam mieszka pokonuje czasami tę trasę autem. Zajmuje jej to ok. 13h. Oczywiście to dobre rozwiązanie, gdy jedziemy większą grupą, bo koszt benzyny na takim dystansie, jak promu oraz opłaty za most ze Szwecji też nie jest niski. Za samolot można zapłacić podobno nawet 700 zł w obie strony od osoby. Osobiście szukałam dość długo i najtańsze loty były za 840 zł w obie strony bez bagażu rejestrowanego. Lecieliśmy LOTem, który akurat oferuje sporo połączeń i w bardzo dogodnych godzinach. Wylatywaliśmy o 7:00, a wracaliśmy lotem o 19:45, co znaczyło, że o 21:05 byliśmy z powrotem w Warszawie. Dzięki takim godzinom możecie tam polecieć nawet z 1 noclegiem i nawet tak krótki wyjazd będzie miał sens. O ile oczywiście na lotnisku wszystko pójdzie na czas. W naszym przypadku za każdym razem lądowaliśmy przed czasem.
Podróż z lotniska do centrum zajmuje niecały kwadrans. Pociągi odchodzą bardzo często, dosłownie co kilka minut. Bilet dla 1 osoby dorosłej z lotniska do dworca głównego kosztuje 36 DKK, czyli ok. 20 PLN. A jeśli macie kartę kopenhaską, to jest wliczony w cenę i nie trzeba go kupować, wystarczy mieć aktywną kartę.
Kopenhaga – gdzie się zatrzymać?
Najwięcej hoteli znajduje się wokół dworca w dwóch dzielnicach: Vesterbro (na zachód od dworca) oraz Indre By (na wschód od dworca, w samym centrum).
Vesterbro jakiś czas temu było dzielnicą ze złą reputacją – było tu dużo klubów dla panów, sex shopów itd., czyli krótko mówiąc była to „dzielnica czerwonych latarni”. Do dziś widać pozostałości. Im dalej od ścisłego centrum, tym okolica staje się lepsza i zaczynają się bardziej ekskluzywne restauracje, galerie czy sklepy. Są nowoczesne budynki, nowa stacja metra i ogromny browar Carlsberga, który obecnie przechodzi generalny remont. To miejsce po jego otwarciu będzie jeszcze bardziej „na czasie”. Ale z Vesterbro do głównych zabytków będziecie mieć kawałek i raczej wskazane będzie korzystanie z metra czy autobusu. Jeśli jednak chcecie skupić się na restauracjach, barach itp., to Vesterbro będzie dobrym wyborem, bo kwitnie tu życie nocne.
W Indre By za to wszystkie atrakcje będziecie mieć na wyciągnięcie ręki i to jest wielki plus. Mogę Wam polecić hotel, w którym sami się zatrzymaliśmy – Citizen M. Pisałam o hotelach tej sieci zarówno przy okazji pobytu w Londynie, jak i w Zurychu. Często mają fajne promocje od 3 nocy w górę. To hotel dla par, bo mają zawsze dwuosobowe, wielkie łóżka, nie mają pokoi typu „twin”. Nie mają też łóżeczek dla dzieci czy innych udogodnień dla maluchów, więc zdecydowanie nie jest to hotel dla rodziców podróżujących z małymi dziećmi. Moim zdaniem idealny na delegację lub na weekendowy wypad. W Kopenhadze mają w dodatku fajne śniadania, a że sporo kawiarni otwiera się o 10:00, to jest to bardzo dobra opcja na pierwszy posiłek, by nabrać sił przed zwiedzaniem.
Kopenhaga – ceny
Dania, jak i cała Skandynawia, od zawsze jawiła mi się jako bardzo drogie miejsce na wyjazd. Ale już po pierwszej wizycie w Sztokholmie, okazało się, że owszem jest drogo, ale nie aż tak jakby to wynikało z miejskich legend. Zwłaszcza teraz, gdy ceny gastronomii w Warszawie (podejrzewam, że też i w innych miastach) bardzo poszły do góry. Różnice są zauważalne, ale nie są paraliżujące, jeśli mówimy o normalnych lokalach z przeciętnymi cenami, a nie oczywiście o gwiazdkowych restauracjach. W Kopenhadze na posiłek z napojem dla osoby dorosłej trzeba przyjąć kwotę ok. 100 zł. I oczywiście nie jest to tanio i po spędzeniu tu kilku dni, odczujecie to prawdopodobnie w portfelu. Jednak podobnie byście to odczuli jedząc 3 niezłe posiłki na mieście w Warszawie.
Duża kawa mleczna w Kopenhadze kosztuje 35-40 DKK, czyli jakieś 21-24 PLN. Za podobną w naszych kawiarniach płaci się 16-18 PLN, więc różnica jest stosunkowo nieduża. Podobnie bułeczki z duńskiego ciasta (nie mylcie go z francuskim, bo to jego odmiana robiona z dodatkiem drożdży), kosztują 20 DKK za 1 sztukę (12 PLN), ale często 35-45 DKK za 3 sztuki (21-28 PLN). Jak pojedziecie na weekend i zjecie 2, to raczej Was to nie zrujnuje.
Do duńskich cen trzeba podchodzić z lekkim dystansem i raczej nie można wszystkiego przeliczać na złotówki, bo szkoda się zamartwiać podczas wyjazdu.
Kopenhaga – gdzie jeść i co zobaczyć?
O miejscach, jak i dokładnych cenach posiłków napiszę Wam więcej w kolejnym wpisie. Będzie też artykuł o atrakcjach, które nam się najbardziej podobały i o rozczarowaniach, bo takie też były. Dajcie mi tylko proszę chwilę na zorganizowanie Wielkanocy i odsapnięcie. Z pewnością cały materiał pojawi się do końca kwietnia, bo w maju czekają na nas kolejne wyjazdy.
Do przeczytania!
E.
Podobne wpisy
Komentarze
Autor: Madame Edith
Kopenhaga na przedłużony weekend to był znakomity pomysł! Zwłaszcza przed sezonem. Chodząc po mieście nie czuć było w ogóle turystów. Jedyny [...]
Dodaj komentarz