Wyprzedaż garażowa – podsumowanie / Ile zebraliśmy?
Bardzo wszystkim dziękuję za wzięcie udziału w naszej wyprzedaży garażowej! Zaraz Wam zdradzę ile udało nam się zebrać… Ale najpierw chciałabym wam podziękować za tak liczne przybycie i wzięcie udziału w wydarzeniu.
Wyprzedaż garażowa: „A co jeśli nikt nie przyjdzie?”
Monsieur najpierw zastanawiał się: „a co będzie, jeśli nikt nie przyjdzie?” Powiem Wam, że mi też przeszło to przez myśl, bo wiedziałam, że po ostatnich cięciach zasięgów na Facebooku i Instagramie, informacja o dacie, miejscu i godzinie, dotarła do niewielkiej liczby osób. O ile zapowiedź z początku lutego dotarła do kilkudziesięciu tysięcy osób w kilka godzin, to posty z ostatnich dni niestety docierały do małego procenta obserwatorów.
Ale na szczęście nasze obawy okazały się bezpodstawne, bo punktualnie o 11:00 tłumnie wkroczyliście do Restauracji Na Cyplu przy Zaruskiego 12, która użyczyła nam swojej przestrzeni, za co ogromnie dziękuję!
Taka impreza przy tak mało wiosennej pogodzie, jaką mamy w tym roku za oknami, nie udałaby się „pod chmurką”. Tym bardziej cieszę się, że mieliśmy super warunki do rozłożenia wszystkich rzeczy. Jesteśmy bardzo wdzięczni za użyczenie tej przestrzeni, przygotowanie stołów i wielkie serce całej Załogi!
Serdeczne podziękowania kieruję też dla czterech super dziewczyn, które pomogły nam przewieźć rzeczy na wyprzedaż: Kasi, Izy, Oli oraz Ani (której nie ma na zdjęciu, bo wyszła chwilę wcześniej zanim wpadliśmy na pomysł wspólnej pamiątkowej fotki).
Na wyprzedaż jechaliśmy w pięć samochodów, bo sami widzieliście we wpisie zapowiadającym wyprzedaż, że rzeczy miałam pół piwnicy! Tyle przez lata zgromadziłam rzeczy. Wracaliśmy już jednym i to w części wioząc puste pudełka. Można zatem powiedzieć, że nowe domy znalazła zawartość aż czterech samochodów. Większość rzeczy rozeszła się w ciągu 2 godzin.
Dziękuję wszystkim za wczorajsze spotkanie, było mi Was bardzo miło poznać. I choć czasu było mało, to przynajmniej z niektórymi udało mi się zamienić kilka zdań.
I teraz meritum. Gdy zakończyliśmy akcję, Monsieur stwierdził, że „pewnie zabraliśmy ze 2 tysiące”. Na co ja odparłam, że wydaje mi się, że ciut więcej i że obstawiam co najmniej 3 tysiące, w porywach może nawet do 5… Gdy usiedliśmy i zaczęliśmy liczyć, to wyszło nam dokładnie 5027 zł! Super, bardzo się cieszę, że przebiliśmy poziom, o jakim cicho marzyłam.
Taką też kwotę wpłaciłam już wczoraj na rachunek WOŚP.
Kto wie, może wymyślimy jesienną edycję akcji. Może wraz z innymi blogerami kulinarnymi moglibyśmy robić takie spotkania np. dwa razy w roku. Myślę, że to byłoby super wydarzenie. Każdy ma bowiem w swoich szafach niezmierzone ilości kubków, filiżanek czy talerzy, z których już nie korzysta. Tak przynajmniej podejrzewam… nie wiem tylko czy znajdę osoby skore do podzielenia się tymi łupami ze światem. Popracuję nad o tym 🙂
Dziękuję wszystkim za wczoraj i do zobaczenia przy kolejnej okazji,
E.
Podobne wpisy
Komentarze
Autor: Madame Edith
Bardzo wszystkim dziękuję za wzięcie udziału w naszej wyprzedaży garażowej! Zaraz Wam zdradzę ile udało nam się zebrać… Ale najpierw [...]
Dodaj komentarz