Restauracja Carska – Białowieża Towarowa
Białowieża Towarowa – trochę historii
/na podstawie informacji zawartych w artykule z Wikipedii/
Dworzec kolejowy Białowieża Towarowa wybudowany został w 1903 r. Kompleks dworcowy położony jest po dwóch stronach torów kolejowych, prowadzących z Białowieży do Hajnówki.
Jednotorową linię kolejową oddano do użytku w 1897 roku. Przyjeżdżali nią goście na uroczyste polowania. Budynek dworca zbudowano w 1903 na potrzeby cara Mikołaja II. Białowieża Towarowa pełniła wówczas rolę pomocniczą w stosunku do Pałacowej. Tutaj trafiały składy pociągów towarowych oraz osobowych.
Białowieska kolej funkcjonowała przez blisko 100 lat. Przed II wojną światową w Białowieży było jedenaście rozjazdów. Na jednym z torów stało zawsze wiele salonek z turystami. Na wczasy przyjeżdżali tutaj kolejarze, wojskowi, ludzie z pierwszych stron gazet, bywał nawet Prezydent RP Ignacy Mościcki.
Po wojnie pociągi z Białowieży Towarowej przewoziły uczniów i mieszkańców okolicznych wsi. W 1986 r. budynek dworca kolejowego Białowieża Towarowa wpisany został do rejestru zabytków, a dwa lata później do rejestru wpisano także stojącą obok wieżę ciśnień.
W latach 90. XX w. z powodu nierentowności przewozów ruch na linii kolejowej zawieszono. Od tej pory opuszczony i zaniedbany przez lata budynek należący do PKP ulegał postępującemu zniszczeniu.
Od 1997 r. podejmowano kilka prób aktywiacji tego miesca, ale ostatecznie udało się przekazać budynki nowym właścicielom dopiero pod koniec 2003 r. Zadeklarowali oni przystąpienie do renowacji tego miejsca.
Restauracja Carska i okolice
Właściciele postanowili w budynku dworca otworzyć elegancką restaurację. Przystępując do odniawiania zadbali o każdy szczegół zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz budynku.
Otoczenie restauracji jest wręcz iddylliczne. Dokoła śpiewają ptaki i szumi las. Po prostu jak w bajce.
Podczas remontu zachowano wiele starych elementów. Widać, że nic nie zmieniano na siłę.
Uroku temu miejscu dodają stare lokomotywy i inne śmieszne szynowe pojazdy poustawiane na bocznicach (patrz wpis: „Białowieża” – tam jest więcej zdjęć).
Szczerze powiedziawszy można się tu czuć jak w muzeum kolejnictwa połączonym z parkiem rozrywki dla młodzieży, jak i dorosłych. Widać tu i czuć kawał historii. To jedno z „prawdziwych miejsc”, o których już nie raz pisałam na łamach bloga.
W zabytkowej wieży ciśnień powstały „Apartamenty Carskie”, które to można wynająć na nocleg. Urządzono je oczywiście w klimacie z okresu Cara Mikołaja, a inwestycję wsparły programy Unijne. Niezwykle miło przebywać w miejscu, które do niedawna było zaniedbane, a teraz odzyskało drugie życie. I do tego jakże wspaniałe życie!
Ale wróćmy do samej restauracji i jej wspaniałych wnętrz.
Znajduje się tu kilka pomieszczeń – jedno główne i 3 saloniki.
Jest stary piec kaflowy, kryształowy żyrandol, pianino, zegar wybijający godzinę, czy patefon. Wszystkie elementy są w idealnym stanie, ale nie są to współczesne wynalazki, a przedmioty z epoki. Nie mam pojęcia jak właścicielom udało się je zgromadzić w takiej liczbie i tak doskonale zachowane.
Na stołach królują ręcznie robione na szydełku obrusy. Do wnętrza wpada dużo słońca przez okna wychodzące na peron.
Pozwolono mi zajrzeć do saloników, które można wynająć na bardziej kameralne spotkania. Pierwszy to jasna sala „Carska”.
Kolejny jest utrzymany w zupełnie innym charakterze odwołującym się do zwierzyny żyjącej w okolicznych lasach. Nie dziwne, że nosi miano „Sali Myśliwskiej”.
W restauracji spędziliśmy dwa popołudnia. Pierwszego dnia gotowaliśmy (o tym napiszę, jak obiecałam wcześniej, za kilka dni), a drugiego przyjechaliśmy na obiad. Cały wyjazd zorganizowany był przez markę „Żubrówka”, więc miejsce idealnie wpisało się w historię wódki z trawą żubrową, która właśnie z tych okolic się wywodzi.
Zaserwowano nam bardzo wystawny i przepyszny obiad.
Na pierwszy głód dostaliśmy sałatkę z jarmużu, sera Korycińskiego i porzeczek (jak sprawdziłam spoza stałej karty). Była świetnym wprowadzeniem do tutejszej kuchni bazującej na sezonowych i lokalnych produktach.
Zupa nie mogła być inna. Podano klasyczną soliankę (18 zł), jaką na Podlasiu jadłam już w lutym. To wspaniała propozycja wywodząca się z kuchni rosyjskiej – zawiera mięso, warzywa, wodę z kiszenia ogórków, oliwki, kapary, a także cytrynę. Serwuje się ją z kleksem kwaśnej śmietany. Była wyśmienita i zdecydowanie zaostrzyła apetyt.
Hitem restauracji jest podobno polędwica z dzika zawinięta w boczku z sosem z leśnych ziół (65 zł) i właśnie ją podano nam na drugie danie. Chyba nigdy jeszcze nie jadłam tak dobrze przyrządzonej dziczyzny. Po prostu rewelacja!
Dopełnieniem tak pysznego obiadu był tort bezowy z malinami (spoza karty, ale desery kosztują tu od 18-22 zł). Jako miłośniczka bez byłam w niebo wzięta 🙂
Po tak wspaniałym jedzeniu aż żal było opuszczać Białowieżę Towarową i wracać do Warszawy. To miejsce wyjątkowe tak, jak wyjątkowa jest tutejsza kuchnia. Będąc w przyszłości w tej okolicy z całą pewnością zawitam tu ponownie. I zrobię to z wielką przyjemnością.
Restauracja Carska na stacji Białowieża Towarowa – podsumowanie:
Ślepe tory kończące się w Puszczy. Tuż za rogiem granica z Białorusią, ledwie 1,5 km. Wspaniały, kolorowy budynek, wieża ciśnień, a nawet domek z rosyjską banią, spokój i przyroda dookoła. Świetna restauracja, eleganckie wnętrza i stylowe dodatki przypominające carską epokę.
Białowieża Towarowa to dworzec szczęśliwy, bo znalazły się osoby zainteresowane jego losem i takie, które chciały przywrócić mu dawną świetność oraz nadać nową funkcjonalność. Jestem ciekawa ile jeszcze takich perełek marnuje się w Polsce i z roku na rok niszczeje. Białowieża Towarowa miała szczęście, że nie została zapomniana.
Będąc w okolicy zajedźcie tu koniecznie.
Do następnego przeczytania,
E.
Ach,nie zauważyłem, że temat bardziej kulinarny, ok, wspomnienie : właśnie tam naprzeciw stacji obiad u kolegi( sąsiadka poczęstowała, lata 60) super smak kaszy krupczatki chyba, z dość dużymi skwarkami i tłuszczem aromatycznym oczywiście świńskim i popijalismy to najlepszym mlekiem z czerwonej krówki , rodzice po uboju świnek smazyli sadełko, i popijali czymć bardziej pasującym do ich wieku, taki wiejski koniak. W tych czasach kolejarze mieli też chlewiki i nawet mogli od kolei dzierżawić przykolejowe tereny). Rodzice mieli świniaczka czarnej maści, był moim super kolegą, pewnego dnia znikł, a na stole pojawiło się dużo jedzenia( choć przygotowywali mnie do tej rozłąki, to i teraz łza się kręci) Ach Białowieża Towarowa i fajna i napewno fajna, bo jak inaczej, lata dziecięce, pozdrawiam jeszcze raz (ten sam anonim)
bardzo fajne miejsce, z klasą, polecam
mieszkałem dokładnie naprzeciwko stacji (środkowy budynek), jako dziecko, ojciec kolejarz (do 1965 chyba. Nawet prawdziwy granat tam na strychu znalazłem, jakiś dorosły go zabrał. Obok, w sąsiednim budynku milicjant mieszkał, z jego synem chodziliśmy do puszczy, pokazywał nam ziemianę ruskich partyzantów. Za więżą ciśnień w stronę rzeczki był budynek, gdzie był lód składowamy z rzeki (w jakim celu nie wiem), tam też właściciel miał pierwszy telewizor. Kolejka wąskotorowa dojeżdząła po drzewo od strony południowowschodniej prawie do wysokości wieży ciśnień. Normalne tory kolejowe szły na wschód jakiś może niecały kilometr ( tam lokomotywy zawracały , dalej był nasyp tylko , bagno i granica,a przy nasypie super aromatyczne poziomki . To miejsce nazywało się "topik" A ile tam dzikich kaczek w tym topiku było, a żab jeszcze więcej. Rysie, węże często, widziałem, czasami żubry z daleka, no i nietoperze wieczorem. Nawet raz z kolegą przeszliśmy po bagnie na drugą stronę granicy, ruskie wojsko tam po kładkach chodziło, jak przeszli, szybko z powrotem wróciliśmy. Raz nawet zawitał tam pociąg z odrzutowym systemem odśnieżania, po prostu na wagonie typu platforma był silnik odrzutowy skierowany wydechem w stronę torów, jakieś testy, próby, innym razem eksluzywny, chyba z jakąś delegacją. Nawet ruiny zamku pamiętam (Białowieża Pałac), zanim do końca ich nie rozwieżli. Dawne fajne czasy. Pozdrawiam
Drogi Czytelniku,
bardzo dziękuję za podzielenie się tymi niezwykłymi opowieściami!
Tylko pozazdrościć takich wspomnień.
Serdecznie pozdrawiam,
E.
Fajnie mi się ogląda te zdjęcia, bo byłam tam w lutym przy mrozie -20 😉 Także było pięknie, ale jednak trochę inaczej.
Myślę, że zimą to miejsce także ma swój niepowtarzalny urok. Już sobie wyobrażam lokomotywy i salonki obsypane grubą warstwą białego puchu…
Tak, tak, było urokliwie, ale ten okropny mróz zdecydowanie przyspieszał spacer 😉
Bywałam zimą w restauracji, a teraz nabrałam apetytu na letnią wizytę. Patrycja
Co jest w "paczuszce" podanej do dzika? Pietruszka i marchew?
Bazylko,
Tam była marchewka, papryka i białe szparagi. Z drugiej strony talerza leżała soczewica.
Serdecznie pozdrawiam,
E.
Przepiękna okolica i przepyszne potrawy. Nie byłam jeszcze w Białowieży, ale po Twojej relacji mam na to ochotę 🙂