fbpx

U Fukiera

21 września 2015
U Fukiera

„U Fukiera” to ponoć najdłużej działająca restauracja w Warszawie. Mieści się na Rynku Starego Miasta, czyli w bardzo nobliwej okolicy. Wnętrza i rozkład pomieszczeń jest autentyczny, gdyż budynek w czasie wojny został zniszczony „tylko” od pierwszego piętra, a parter i piwnice zostały niemal nietknięte (nie licząc niemieckich okupantów, którzy rzucili się na składowane tam wina…). Lokal, jak pewnie wiecie, budzi spore kontrowersje za sprawą swojej właścicielki – Magdy Gessler. Czytając opinie można odnieść wrażenie, że karmią tu zero-jedynkowo: jest albo bardzo dobrze, albo bardzo źle. W minionym tygodniu miałam okazję przekonać się gdzie leży prawda i jak to jest z tą kuchnią „U Fukiera”.

U Fukiera

Przyznam, że sama bym tu szybko nie zawitała. Byłam tu raz, ponad 10 lat temu i szczerze mówiąc tamta wizyta nie zapadła mi w pamięci jakoś szczególnie. Teraz jednak, na zaproszenie Zomato, wraz z moją Czytelniczką Bogusią, mogłyśmy przekonać się na własnej skórze jak wygląda kuchnia tej restauracji. Okazało się, że może być bardzo interesująca.

U Fukiera

O Fukierowskich wnętrzach napisano już wiele. Wystrój można określi krótko: „na bogato”. Jest mnóstwo bibelotów, wstążek, bogatych zasłon, firanek, owoców i ciast poustawianych na paterach. Wypisz, wymaluj styl Magdy Gessler. Może się on podobać lub nie. W każdym razie bywalcy cukierni „Słodki, słony”, a także innych lokali sygnowanych nazwiskiem restauratorki nie będą zaskoczeni. Monsieur określa ten styl jako „Pan Tadeusz” i niech tak zostanie 😉

U Fukiera

 

U Fukiera

 

U Fukiera

Jako, że była to kolacja proszona, nie podam cen wszystkich dań, gdyż przystawki były podane na dużych półmiskach, a część potraw nie występuje w standardowym menu. Generalnie jednak ceny „U Fukiera” należą do wysokich (ciepłe i zimne przystawki od 23 do 89 zł, zupy od 19 do 32 zł, sałaty od 35 do 56 zł, ryby od 47 do 99 zł, drugie dania od 41 do 105 zł, a desery od 21 do 37 zł), ale trzeba przyznać, że porcje są ogromne.

Mieliśmy okazję spróbować:

  •  pasztetu z dziczyzny z domowymi marynatami
U Fukiera

 

  • nóżek marynowanych octem z prawdziwków i grzybów
U Fukiera

 

  • śledzia zagrychy w oleju z selerem naciowym i gorczycą
U Fukiera

 

  • tatara po polsku z polędwicy na bogato
U Fukiera

 

  • pierogów ruskich
U Fukiera

 

  • pierogów z cielęciną
U Fukiera

Już po przystawkach czułam się najedzona, a nie skosztowałam wszystkich. Największe wrażenie zrobił na mnie delikatny śledź, pierogi ruskie oraz genialny pasztet. Okazało się jednak, że to był dopiero początek długiej wieczerzy w towarzystwie miłośników dobrego jedzenia. Potem przyszedł czas na zupy. Do wyboru był barszcz czerwony z kołdunami oraz krem z dyni. Jak widzicie (patrz poniższe zdjęcie) wybrałam tę pierwszą opcję, której i tak z braku miejsca w brzuchu nie skończyłam. Kołduny, którym wszystkim smakowały, mnie leżały na żołądku. Nadzienie było zbyt suto doprawione tłuszczem. Na szczęście przed drugim daniem mieliśmy dłuższą pauzę, która pozwoliła na uruchomienie „żołądka zapasowego” – na skosztowanie drugiego dania oraz deseru.

U Fukiera

Na drugie danie kelner doradził mi danie popisowe, czyli „kaczkę bardzo po polsku pieczoną z antonówką” (cena w karcie 95 zł). Inne możliwości, jakie mieliśmy to penczotto z prawdziwkami oraz karp z pieca w borowikach i śmietanie (47 zł). Większość zaproszonych gości zdecydowała się na kaczkę i była to doskonała decyzja, choć na miejscu zjadłam zaledwie kawałek z połówki mojego ptaka. Spróbowałam też towarzyszących kaczce kopytek i jabłka (z całą pewnością nie była to antonówka, ale odmiana przypominająca delcorf). Niemniej danie uważam za bardzo dobry przykład klasycznej i pysznej kuchni polskiej. Kątem oka spostrzegłam, że Japończykom siedzącym przy stole obok ta propozycja z menu także smakowała.

U Fukiera

Na deser prawie wszyscy jednomyślnie postawili na „Zupę Nic z bezą, lodami waniliowymi, pistacjami i owocami”. To specjalność zakładu. Jak powiedziała nam Lara Gessler – córka Magdy i gospodyni wieczoru, przepis na zupę pochodzi od jej babci, a ta serwowana w restauracji jest lekko zmodyfikowany przez jej mamę. Kiedy Lara przejmie stery w restauracji będzie podawała ją gościom jeszcze inaczej – po swojemu.
Na pochwałę w deserze zasługuje duża liczba pysznych pistacji i bardzo dobre lody waniliowe. Tytułowa „zupa” to coś na kształt kogla mogla. Zjadłam tylko część dodatków, bo całość była dla mnie zbyt słodka i ciężka, zwłaszcza po tak obfitej wieczerzy. Może byłoby inaczej gdybym przyszła tu tylko na kawę i deser.

U Fukiera

U Fukiera – dla kogo?

To idealnie miejsce, by zabrać zagranicznych znajomych, zorganizować spotkanie biznesowe (2/3 z tutejszych gości to zresztą obcokrajowcy) lub zjeść wystawny obiad czy kolację. Lokal sprawdzi się też na randkę, bo w takim wnętrzu łatwo zaszpanować dziewczynie 😉

U Fukiera – podsumowanie:

Do restauracji przyszłam bez uprzedzeń. Cel był prosty: spędzić miły wieczór w gronie kilkorga znajomych, jak i nieznajomych, wypić kieliszek wina i popróbować tego i owego. Skończyło się na wielkiej uczcie, w większości przypadków bardzo udanej. Restauracja wieczorem tętni życiem i nawet w środku tygodnia ma pełne obłożenie. Coś w tym chyba jednak musi być. Poprawiłabym tylko obsługę, która jest wyjątkowo dziwna. Kelner, który obsługiwał nas na początku był wycofany i małomówny. Na szczęście po przystawkach nasz stolik przejął bardzo miły człowiek, który sprawiał dużo lepsze wrażenie i był jednocześnie bardzo kompetentny.

Do przeczytania!
E.

U Fukiera

Jak oceniasz ten wpis?

Kliknij gwiazdkę, aby ocenić!

Średnia ocena 3 / 5. Liczba głosów: 1

Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten post.

Podobne wpisy

Komentarze

17 odpowiedzi na “U Fukiera”

  1. Anonimowy pisze:

    Dzień dobry Madame Edith .
    Czytam chętnie komentarze i uważam , że każdy lokal jest dla innego gościa i dla innej sytuacji – w zależności od potrzeby" chwili". Bo przecież czasami chętnie zjemy w zwykłej karczmie np. kwaśnicę , kiedy indziej pojedziemy np. do Wodnej Wieży w Pszczynie gdzie jest zupełnie nietuzinkowo , a czasami pójdziemy właśnie do takiego lokalu , bardzo eleganckiego i wręcz barokowego w ozdobach i zjemy wyszukaną potrawę .
    Pozdrawiam Cię Edith bardzo serdecznie . Jesteś od ponad roku dla mnie niesamowitą motywacją . Aleksandra

  2. Joy pisze:

    Czesc! I haven't been to Fukiera in ages, so I'll have to give it another go when I'm back in Warszawa soon for a visit. 🙂

  3. Anonimowy pisze:

    Madame Edith.
    Ciesze sie,ze zamowilas zupe na deser.Pamietam,ze choc juz najedzona do syta, zamowilam ta zupe dwa razy.Pozniej musialam wykatulac sie z restauracji, ale warto bylo!:)
    Pozdrawiam
    Wiesia

  4. ola pisze:

    miałam okazję jeść u Fukiera. szczerze mówiąc nie zachwyciło mnie to miejsce,głównie ze względu na niesamowite nadęcie obsługi. zaszliśmy tam kiedyś podczas spaceru,wewnątrz oprócz nas nie było absolutnie nikogo,a na pytanie o wolny stolik obsługa z wielką łaską przydzieliła nam miejsce,jakby celowo dając nam do zrozumienia,że nie jest to takie proste,a my powinniśmy ich całować po stopach za możliwość zjedzenia w progach wielkiej pani Gessler. kelner był niezbyt miły,traktował nas bardzo z góry. zamówiliśmy pstrąga,który faktycznie był wybitny oraz makaron z pieczoną papryką i borowikami,który z kolei był bardzo przeciętny,a grzyba znalazłam w nim zaledwie jednego. nie powiedziałabym,że porcje są spore,raczej normalne,jak wszędzie. generalnie nie czułam się dobrze w tym miejscu,wszystko takie ąę,napuszone,nienaturalne. raczej nie poszłabym tam po raz kolejny. nie pasuje mi to poza tym do wizerunku knajp,który kreuje pani Gessler w "Kuchennych rewolucjach"-tam podkreśla na każdym kroku,że ma być smacznie,swojsko,miło,przyjaźnie. niestety dla mnie "Fukier" przeczy tym regułom,nie jest to moim zdaniem przyjazne dla klienta miejsce.

    • Madame Edith pisze:

      Olu,
      bardzo dziękuję za Twój komentarz.
      Co do obsługi, to, podobnie jak Ty, widzę tam duże pole do poprawy. I choć nasz drugi kelner był bez zarzutu – niezwykle miły i pojawiał się w odpowiednich momentach, to ten pierwszy zachowywał się podobnie do tego opisanego przez Ciebie.

      Moc pozdrowień!
      E.

  5. Ana Mari pisze:

    wygląda uroczo i smacznie 🙂

  6. anja cieri pisze:

    Wszystko wyglada wspaniale! Szczesciara z Ciebie 🙂

  7. Vela pisze:

    Chętnie oczywiście zasmakowałabym coś spod ręki pani Gessler. Sama restauracja choć piękna to jednak nie w moim guście. Nie lubię przepychu i źle się czuję w tak zagraconych miejscach. Preferuję zdecydowanie minimalizm .:-) Jednak nie ukrywam, że miejsce naprawdę prezentuje się niezwykle, jest na czym ,,zawiesić" oko. Same dania oczywiście do najtańszych nie należą, aczkolwiek porcje są naprawdę spore więc myślę, że stosunek jakości i wielkości do ceny jest jak najbardziej odpowiedni. Zazdroszczę możliwości skosztowania tylu wspaniałych rzeczy, ja najchętniej spróbowałabym o dziwo… pierogów. 😀 Pani Magda zawsze w kwestii pierogów kojarzy mi się właśnie z tym jak zawsze tłumaczy w swoich programach jak powinny one wyglądać. Ultra cienkie i delikatne ciasto i dobrze przyprawiony farsz hojnie wypełniający produkt więc bardzo chciałabym się przekonać na własnej skórze czy tak jest w rzeczywistości. 🙂

    • Madame Edith pisze:

      Vela,
      piękne jest też patio działające latem. Można także zająć miejsce w ogródku na Rynku, więc nie ma konieczności zajmowania miejsca w salach, które faktycznie nie każdemu mogą przypaść do gustu 😉

      Pozdrawiam ciepło,
      E.

  8. Mnie się wystrój bardzo podoba, podobnie jak truskawkowa restauracja Magdy Gessler na Placu Trzech Krzyży. U Fukiera nie jadłam, ale faktycznie wszystko wygląda bezbłędnie. Może kiedyś 🙂

  9. Leserka pisze:

    Kuchnia nie koniecznie dla mnie, bibelotów też specjalnie nie lubię, więc pewnie nie dane mi będzie zawitać. Jednakże Słodki,Słony też nie bardzo mnie przyciągał swoją 'kwiecistością' jednak ostatecznie dałam się przekonać i nie żałuję:)
    Pozdrawiam gorąco,
    [leserka.blogspot.com]

    • Madame Edith pisze:

      Laserko,
      faktycznie "Słodki, słony" jest utrzymany w bardzo podobnej stylistyce. Byłam tam kilka razy i też nie żałowałam, choć tam również trzeba się przygotować na spory wydatek, bo nawet zwykła drożdżówka kosztuje, o ile dobrze pamiętam, kilkanaście złotych, a torty (za kawałek) są po ok. 30 PLN. Raz na jakiś czas można, ale nie jest to wg mnie cukiernia na co dzień.

      Pozdrawiam ciepło i dziękuję za Twój komentarz,
      E.

  10. Edith, masz całkowitą rację. Gdy tylko wyszuka się w sieci jakieś opinie o tym lokalu to właściwie nie wiadomo czy do niego iść czy lepiej nie. Dlatego też raczej nie zaglądam na opinie o lokalach, chyba że po fakcie (czyli po mojej wizycie). Miałem okazję być "U Fukiera" i to chyba nawet dwukrotnie. Jeśli chodzi o jedzenie to było naprawdę smaczne. Co do cen to w zasadzie nie ma nad czym się tutaj rozwodzić – samo serce Warszawy, Stare Miasto, a więc płaci się za miejsce, atmosferę no i oczywiście za nazwisko restauratorki. Też uważam, że warto ten lokal polecić zwłaszcza, gdy chcemy spędzić czas w nieco podniosłej atmosferze czy odbyć naprawdę istotne spotkanie.

    • Madame Edith pisze:

      T.,
      dokładnie tak! Tylko obsługa mogłaby być milsza, bo można różnie trafić, czego sami doświadczyliśmy i wszyscy przy stole zwrócili na to uwagę, więc to nie była jakaś tam moja fanaberia. W lokalu, jak to mawia mój Tata, "z pretensjami" obsługa powinna być nienaganna.

      Serdeczne pozdrowienia!
      E.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Tutaj możesz dodać zdjęcie do komentarza


Moja ocena [1]:
Rodzaj kuchni:
Przedział‚ cenowy:
, Warszawa
Zobacz na Mapach Google
@MadameEdith on Instagram