Kitchen Restaurant
Kitchen Restaurant to lokal usytuowany w samym centrum Warszawy, przy ulicy Widok (sąsiaduje ze Starą Kamienicą). Szefem kuchni i właścicielem jest Tomek Woźniak, który rok temu zmienił nazwę lokalu z „Burger Kitchen” na „Kitchen Restaurant” lub w skrócie „Kitchen”. Wraz ze zmianą miało przyjść nowe i lepsze: nowa karta już nie tak bardzo wypełniona burgerami i fast foodem. Po kilku miesiącach od tego momentu dowodzenie na pokładzie przejął Piotr Ceranowicz, który jesienią zaproponował menu ambitne i, sądząc po opiniach, bardzo odbiegające od tego co oferowano tu wcześniej. Z nadzieją na pyszne i zaskakujące dania poszłam więc na „foodie meetup”*.
Lokal w ciągu dwóch lat mimo kilkukrotnego zmiany menu nie zmienił znacząco swojego wystroju. Podczas wizyty kilka dni temu było w nim bardzo tłoczno, co pewnie w dużej mierze było spowodowane trwającym „Restaurant Week” i możliwością spróbowania trzydaniowego menu w niskiej cenie. Dlatego też pokażę Wam kilka zdjęć wnętrza z mojego archiwum – sprzed roku, tuż przed metamorfozą w „Kitchen” bez burgerów.
Wnętrze jest raczej zimne i industrialne, a elementem, który najbardziej przykuwa uwagę jest kasetonowy sufit w kolorze srebra. Drewniany bar, kanapy oraz pomarańczowe krzesła mają za zadanie ocieplić restaurację.
Podczas tzw. „foodie meetup”, wraz z 10 osobami, które wzięły udział w spotkaniu, miałam okazję spróbować menu degustacyjnego w wydaniu Kitchen. Co chwila na naszym stole lądowały naczynka z przystawkami i różnej maści przekąskami. Do tego była podana lemoniada rozmarynowa.
Nie będę opisywała każdego dania z osobna. Napiszę tylko, że niestety Kitchen wróciło do korzeni, czyli burgerów i ciężkich przystawek jak cukiniowe frytki i szparagów smażonych w tempurze. Wszystko to okraszone jest zawiesistymi sosami, które towarzyszą przekąskom. Dla mnie to fast food w nieco ładniejszym wydaniu i podany na estetycznych emaliowanych talerzach brytyjskiej marki Falcon, które skądinąd uwielbiam.
![]() |
Oliwki Gigante i Kalamata |
![]() |
Hummus |
![]() |
Kulka mozzarelli di buffala z pesto i rukolą |
![]() |
Grillowana focaccia z rozmarynem |
![]() |
Szparagi w tempurze z sosem azjatyckim |
![]() |
Klopsiki wołowe z sosem pomidorowym i Grana Padano |
![]() |
Guacamole z chipsami ze smażonej tortilli |
![]() |
Mini burgery z frytkami |
![]() |
Frytki cukiniowe z sosem |
Najjaśniejszym punktem wieczoru był wg mnie deser, zawierający w sobie sezonowy mus z rabarbaru, połamane bezy, kawałki brownie, sos z solonym karmelem oraz bitą śmietanę i owoce. To całkiem kaloryczny, ale jednocześnie udany pomysł. Będę go chciała odtworzyć i pokazać na blogu, choć pewnie zdecyduję się na wersję nieco bardziej „light”.
Kitchen Rastaurant – dla kogo?
Zdecydowanie dla fanów fast foodu. Miłośnikom zdrowszych przekąsek może przeszkadzać zapach smażonego mięsa, który rozprzestrzenia się z otwartej kuchni i wypełnia salę restauracyjną. Choć nie da się ukryć, że mogą oni znaleźć w karcie guacamole, sałatkę nicejską, sałatkę z kwinoa, mozarellę z rukolą czy hummus. Reszta dań to propozycje zdecydowanie cięższego kalibru.
Kitchen Restaurant – podsumowanie:
Nie wiem co by się musiało wydarzyć, bym odwiedziła to miejsce ponownie. Niestety moja trzecia wizyta w Kitchen podczas foodie meetup’u była najprawdopodobniej ostatnią (wcześniej, tuż po otwarciu zaszłam tu dwa razy na burgera i dwa razy na shake’a i lemoniadę – to właśnie stąd pochodzi inspiracja na przepis na shake’a oreo). Kuchnia tu serwowana jest na mój gust zbyt ciężka. Nie rozumiem filozofii smażenia wszystkiego w głębokim tłuszczu i w grubej panierce (cukinia, szparagi, pieczarki Portobello…).
Bardzo żałuję, że nie udało mi się tu dotrzeć za czasów Piotra Ceranowicza (zobaczcie jak swoją wizytę kilka miesięcy temu opisała Asia z Frobloga). Na szczęście nic straconego, bo nadal pracuje on w Warszawie i to w położonej wcale nie tak daleko od Kitchen, restauracji Kaskrut, w której możecie spotkać dania przyprawiające o szybsze bicie serca.
* „Foodie meetup” to spotkania ludzi, które cenią dobre jedzenie, lubią wymieniać doświadczenia i są otwarci na nowe kulinarne znajomości. Organizuje je Zomato w różnych warszawskich restauracjach. Można być na nie zaproszonym jeśli jest się aktywnym uczestnikiem społeczności Zomato lub np. blogerem opisującym restauracje. Osoby uczestniczące nie pokrywają kosztów jedzenia ani picia.
Czytając Twoją relację byłem właśnie ciekaw podsumowania. Bo mnie średnio właśnie jakoś te miejsce spodobało. Raz, że wygląd do mnie przemawia, a dwa że tak jak piszesz – głęboki tłuszcz być może pojawia się zbyt często. A więc to nie dla mnie 🙂