Kiedy zaczynaliśmy szukać informacji o Krecie i tym, co warto zobaczyć, zdjęcia plaży i laguny Balos przyćmiły wszystkie inne atrakcje. Po prostu Balos zobaczyć trzeba, bo i nie ma zbyt wielu tak pięknych miejsc nie tylko na Krecie, ale i w całej Grecji. Balos poraża swoim krajobrazem i kolorem wody jak Zatoka Wraku – Navagio na Zakynthos. Plaża ta zresztą zwykle zgarnia złoto we wszelkich zestawieniach najpiękniejszych kreteńskich plaży, więc wybór na pierwszy dzień zwiedzania autem nie mógł być inny.
Nigdy tego nie robię i nie publikuję artykułów na gorąco, podczas pobytu na wyjeździe, bo szkoda mi czasu. Na wyjazdy nie zabieram też komputera. Ten jeden raz robię wyjątek i opisuję Wam wszystko na gorąco, by żadna z cennych informacji mi nie umknęła. Zdjęcia są z aparatu, ale obrobiłam je na szybko w komórkowej wersji lightrooma.
Balos – jak się dostać?
Statkiem z Kissamos lub samochodem. Z Chanii jechaliśmy autem dokładnie godzinę. Przy czym ostatnie 7 km pokonuje się w żółwim tempie, bo droga jest wąska, bardzo nierówna i pokryta żwirem i kamieniami. Ten odcinek zajął nam jakieś 30 minut, a dodatkowo pokonanie tej trasy to nie była jakaś wielka przyjemność, gdyż droga jest monotonna, a kierowca musi bardzo uważać na spore kamienie leżące na każdym kroku. Dodatkową atrakcją są jednak kozy, które zaglądają do samochodu.
Pojedźcie do samego końca na parking. Niektórzy zatrzymują się już wcześniej, jakieś 500 metrów przed nim sądząc, że nie znajdą miejsca. To jest błąd i nie ma sensu dodawać sobie metrów spaceru po tym czerwonym żwirku. Zawsze ktoś wyjeżdża i można zaparkować.
Wybraliśmy samochód także ze względu piękne widoki z trasy i ścieżki prowadzącej na sam dół. Są zjawiskowe i jest to bezdyskusyjne.
Statek ma jednak ten plus, że można zwiedzić jeszcze wyspę Gramvousa z twierdzą na szczycie. Koszt wycieczki statkiem w tej chwili to ok. 30 EUR od osoby.
Z parkingu do plaży schodziliśmy 40 minut, tyle samo wchodziliśmy z powrotem. Po drodze zatrzymywalismy się w kilku punktach na zdjęcia, więc myślę, że spokojnie 10 minut możnaby odjąć.
Balos – co zabrać i jak się ubrać?
Warto zabrać lepsze buty na pokonanie całej trasy. Niby to tylko 2 km, ale połowa to bardzo nierówne i często wysokie kamienne stopnie, a druga część to żwirowo-kamienista ścieżka. Może nie przesadzałabym i nie brała butów trekkingowych za kostkę, ale adidasy na grubszej i twardszej podeszwie będą idealnym wyborem. Te na gąbczastej podeszwie będą za miękkie i poczujecie każdy najmniejszy kamyk. A tych kamyków, większych i mniejszych, pod Waszymi nogami trochę się przewinie. Serio!
Podziwiam osoby, które schodziły lub wchodziły pod górę w japonkach czy innej maści klapkach. Nie odważyłabym się. Wam też odradzam, bo to sport ekstremalny w tych warunkach.
Balos – gdzie jeść?
Jak już zejdziecie na dół, to na plaży działa mały bar z bardzo ograniczonym menu, a po drodze na początkowej i końcowej stacji „donkey taxi” można kupić napoje. Na nic innego nie można tu liczyć, więc polecam wyprawę na Balos z własnym prowiantem, choćby na czas plażowania.
Wracając do Chanii czy Kissamos, zajedźcie na kolację do cudnej restauracji Gramboussa. Polecały mi ją trzy osoby. I choć trzeba do niej zjechać z głównej drogi, a po drodze nic nie zapowiada takiego lokalu, to jest to genialna niespodzianka po trudach trasy na Balos.
Wystrój, obsługa, jedzenie – to wszystko jest na tip top! Gratis dostaje się przekąski i buteleczkę raki, a na koniec deser – moustalevria – melasę z winogron i owoce do wyboru. Czad!
Za kolację złożoną z sałatki, pieczonego kurczaka w winie, kreteńskich ciast z nadzieniem serowym i szpinakiem, zestaw deserów i napoje zapłaciliśmy 34 EUR. Przekąski, raki, owoce były od restauracji.
Balos – wrażenia i informacje praktyczne:
Nie wiem czy Balos będzie naszą ulubioną plażą na Krecie, ale jedno jest pewne: to miejsce trzeba zobaczyć, jeśli tylko odwiedźcie zachodnią część Krety. Woda w lagunie jest bardzo ciepła, po otwartej stronie nieco chłodniejsza i z małymi falami, więc każdy może sobie wybrać.
A teraz garść praktycznych informacji:
- Przy wjeździe na szutrową część trasy jest budka ze strażnikiem miejskim – trzeba zapłacić po 1 EUR od osoby i dostaje się bilet wstępu.
- Parking jest bezpłatny, ale pan, który to pilnuje niektórym sprawdza bilety wjazdu.
- Koszt 2 leżaków z parasolem wynosi 10 EUR.
- Miejscami na Balos można tu podziwiać nawet słynny różowy piasek, co jest dodatkową atrakcją. Według mnie jest go tu znacznie więcej niż na słynnej „różowej plaży” Elafonisi.
- Popołudniu nad półwysep nadchodzą chmury, dzięki czemu większą część trasy powrotniej (pod górkę) pokonaliśmy w cieniu, co było ogromnym ułatwieniem.
- Obecnie, czyli w pierwszej połowie października, w tej części Krety tetemperatury oscylują wokół 23 stopni C nocą i 26-30 stopni C w cieniu w ciągu dnia. W słońcu hest bardzo upalnie, więc konieczny jest krem z filtrem, koszulka z rękawkiem i nakrycie głowy.
- Podczas schodzenia i wchodzenia na górnym odcinku trzeba bardzo uważać na czapki i kapelusze, bo na przełęczy wieje silny wiatr.
Już się nie możemy doczekać kolejnych kreteńskich plaż i innych atrakcji, jakie mamy w planach. Po trzech dniach w Grecji w takich temperaturach już czujemy, że mamy naładowane akumulatory na zimę. Październik to cudny czas na Kretę i to był strzał w 10!
Do przeczytania!
E.
Podobne wpisy
Komentarze
6 odpowiedzi na “Balos – najbardziej fotogeniczna plaża na Krecie”
Dodaj komentarz
Autor: Madame Edith
Kiedy zaczynaliśmy szukać informacji o Krecie i tym, co warto zobaczyć, zdjęcia plaży i laguny Balos przyćmiły wszystkie inne atrakcje. Po prostu [...]
Przepiękna plaża ? a jak temperatura wody w październiku???
Koło 21 stopni.
Byłam tam w kwietniu zeszłego roku, zaiste jest tam nieziemsko! Woda w lagunie cieplutka, mnóstwo muszli, różowy pasek, mało ludzi…ehh chciałoby się wrócić 🙂 A przed parkingiem była mała budka ze specjałami domowej roboty…zakupiliśmy u Pani oliwę, która była pierwszą partią w tamtym roku, świeżo zabutelkowaną i muszę przyznać, że nigdy wcześniej jak i później nie trafiłam na tak pyszną oliwę…kosmos jaki smak i jakość. Zabraliśmy 4 litry i choć był to początek podrózy to nigdzie nie próbowaliśmy lepszej. A gratis dostaliśmy śliwki w miodzie…do dziś żałujemy, że nie kupiliśmy więcej, bo ich smak również był nie do opisania…Przy okazji polecam zwiedzić Matalę oraz południową stronę wyspy za górami. Droga jest bardzo widokowa, a po drugiej stronie można znaleźć spokój o jaki trudno gdzie indziej. Miłej podrózy 🙂
Dziękuję! Wybieramy się też na drugą stronę gór, jestem bardzo ciekawa widoków. Jedziemy do Chora Sfakion i na plażę Loutra oraz Marmara. Matala to już okolice Heraklionu i tam nie dotrzemy tym razem.
Ale piękne widoki! 🙂 Naprawdę to chyba jedno z najbardziej fotogenicznych miejsc, jakie widziałam 🙂
Kolor wody jest iście bajkowy, jak z Malediwów lub innego egzotycznego miejsca.