Chata Rybacka – na dobrą rybę w Łebie + Cafe no 5 na deser

Dużo się ostatnio słyszy o nadmorskich knajpach, które zawyżają ceny ryb żądając za nie horrendalnych kwot lub o tych, które podnoszą ceny z uwagi na pandemię. Dlatego chcę Wam pokazać miejsce, do którego trafiliśmy przypadkiem będąc pod koniec maja w Łebie. Wtedy był to jeden z niewielu otwartych w nowej rzeczywistości lokali.

Jednak mogę go z czystym sumieniem polecić, podobnie jak restaurację Ewa Zaprasza, o której pisałam już wcześniej.

Chata Rybecka – lokalizacja i wystrój:
Restauracja mieści się przy kanale portowym, w samym centrum miasta. Lokal ma sporą powierzchnię i fajne jest to, że wiele stolików jest na zewnątrz, ale nawet te w środku po otwarciu szerokich drzwi mają dostęp do świeżego powietrza.
Prawdę mówiąc nie spodziewałam się tak nowoczesnego i zadbanego wnętrza, bo z zewnątrz restauracja wygląda jak taki średniej jakości nadmorski bar, a tu pozytywne zaskoczenie. Jest przyjemnie, dużo drewna i rybackich akcentów jak marynistyczne poduszki, drewniane wiosła na ścianach.


Chata Rybacka – menu:
Restauracja specjalizuje się oczywiście w rybach i to zarówno tych smażonych, jak i grillowanych. Jest też karta z pizzami, bo lokal niedawno poszerzył swoją działalność o włoskie placki, ale kto by jadł pizzę nad morzem?
Zamówiliśmy dwie zupy i dwa drugie dania dla naszej dwójki oraz starszego syna, bo akurat miał etap na “niejedzenie” i skubał sobie różne kąski z naszych talerzy.
Rosół z pierożkami z dorszem (22 zł) to ekstraklasa. Pyszne pierożki, świetnie doprawione, lekko pikantne nadawały smaku całej zupie.

Pikantna zupa rybna (17 zł) też była świetna. Może nie była takim odkryciem jak ta z restauracji Ewa Zaprasza, ale przyjemnie było ją zjeść. Była przyjemnie doprawiona: niby ostrzejsza, ale jednak nad dwuipółlatek też chętnie zjadł parę łyżek.

Łososia z grilla (26 zł) zamówiliśmy z bukietem surówek (7 zł) i gotowanymi ziemniakami (6 zł). To chyba klasyczne nadmorskie danie, ale powiem Wam, że Monsieur był zachwycony. Ryba jak to ryba z grilla – zawsze smakuje najlepiej, ale uwagę zwracały też bardzo fajnie doprawione surówki.

Halibuta z grilla (23 zł) wybraliśmy zaś z frytkami (8 zł) i także zestawem surówek (7 zł). Ryba była idealna, po prostu zrobiona w punkt. Ku naszemu zaskoczeniu nasz syn, który w tym czasie mało jadł, tu zjadł nie tylko sporo jednej i drugiej zupy, ale także dużo surówki i spory kawałek ryby. Poprawił oczywiście frytkami, ale nie były one wcale w głównym kręgu jego zainteresowań.

Zapłaciliśmy w sumie 133 zł, w tym 17 zł za napoje, a 116 zł za dwie zupy i dwa dania główne, co uważam, że nie jest jakąś wygórowaną stawką jak za dania rybne.
Chafe No 5 – dobre miejsce na kawę i deser:
Na deser wybraliśmy się zaś do położonej przy tym samym kanale, trzy domy dalej, Cafe No 5. To palarnia kawy i kawiarnia w jednym.

I kawę mają naprawdę świetną. Zdecydowanie mój profil smakowy. A do tego przepyszne ciasta: wzięliśmy bezę z truskawkami oraz banoffee. Za dwa cappuccino i dwa ciasta zapłaciliśmy 55 zł.

Chata Rybacka i Cafe No 5 w Łebie – podsumowanie:
Oba miejsca z czystym sumieniem możemy Wam polecić. Pewnie w szczycie sezonu obsługa nie będzie tak sprawna, jak wtedy, gdy byliśmy, ale i tak niemal wszystkie stoliki były zajęte. To fajne miejsce i do tego świetnie zlokalizowane. Dzieciakom z pewnością spodobają się statki pirackie, które zacumowane są wzdłuż kanału portowego…rodzicom pewnie mniej, ale taki urok nadmorskich miejscowości.
Do przeczytania!
E.



Śmiesznie się złożyło, bo niedawno byłam w Łebie i też jadłam w Chacie Rybackiej. Naprawdę pyszna, świeża rybka!
Nie wiem jak w Chacie Rybackiej ale w Cafe n 5 nawet w szczycie sezonu wszystko gra na 5 z dużym plusem. Przy następnych odwiedzinach polecam jeszcze tiramisu. To mój numer 1 już od 10 lat 🙂