Hiltl – najstarsza wegetariańska restauracja na świecie
Jednym z obowiązkowych punktów programu podczas pobytu w Zurychu była dla mnie wizyta w najstarszej na świecie wegetariańskiej restauracji na ściecie – Hiltl (założona w 1898 roku). Nawet swój hotel rezerwowałam z myślą o tym, by był niedaleko i mieszkałam dosłownie za rogiem. Podczas trzech dni z Zurychu jadłam tam trzykrotnie – to chyba o czymś świadczy!
Hiltl – lokalizacja:
Restauracja zajmuje ogromną kamienicę tuż obok Banhofstrasse – głównej ulicy handlowej Zurychu. Oprócz restauracji jest tam prowadzony także samoobsługowy bar, catering, studio kulinarne, a także delikatesy połączone z małym bistro.
W tym ostatnim można wypić kawę, zjeść „danie dnia”, a także kupić różne posiłki z restauracji do odgrzania w domu. Dostaniecie tam też składniki, upominki z logo restauracji czy książki dostępne w kilku językach. Hiltl to tak naprawdę całe imperium gastronomiczne, a nie jeden lokal.
Hiltl – restauracja a la carte i bar samoobsługowy:
Dwukrotnie jadłam obiad w samoobsługowym barze, a raz poszłam na kolację do restauracji „a la carte”. Restauracja jest czynna tylko w porze obiadowej – do 14:30 i potem od 17:30 do 22:00. Zdecydowanie trzeba tu robić rezerwację, bo z ulicy naprawdę trudno o stolik i to nawet w czasach pandemii.
Zresztą w pierwszej połowie października w Zurychu nie dało się odczuć jakoś specjalnie pandemii. Wszyscy jak jeden mąż zakładali maseczki w sklepach, jak i środkach komunikacji. Oczywiście wszędzie były dostępne środki przeciwbakteryjne. Liczba potwierdzonych przypadków była wtedy niska i krzywa zachorowań nabrała rozpędu dopiero kilkanaście dni po moim wyjeździe.
Zacznijmy od samoobsługowego baru…wygląda w ten sposób, że dezynfekuje się dłonie, nakłada rękawiczki jednorazowe i bierze tacę oraz talerz. Można wybierać z mnóstwa dań oraz deserów wege. Zupy podawane są przy kasie, gdzie można też zamówić coś do picia, waży się jedzenie i dokonuje płatności.
Może Was dziwić taka forma jedzenia w trakcie pandemii, ale u nas takie samoobsługowe rozwiązania podczas pandemii stosowały niektóre hotele w trakcie śniadań czy obiadokolacji. Wiem to od Was! Sama korzystałam z hotelu w Polsce tylko raz w tym czasie i wszystko akurat było poporcjowane i pakowane w indywidualne opakowania. W Szwajcarii tego typu samoobsługa była jednak czymś normalnym i widziałam w kilku miejscach takie rozwiązanie.
Hiltl – menu:
Dla mnie genialne było tu curry z jackfruit’em, a także samosy czy springrolls’y. Przepyszne były też nuggetsy z jalapeno – totalny odlot (oczywiście były bezmięsne)! Doskonały był ryż z dodatkami, fajne sałatki. Wszystko było na piątkę, bardzo smaczne i lekkie. Mnóstwo przypraw i aromatów. Do tego ogromny wybór.
Z kartą Zurych Card dostałam gratis brownie na deser. Wzięłam je na wynos, bo nie miałam już na nie miejsca w żołądku, ale nawet po kilku godzinach smakowało doskonale. Także z dużym prawdopodobieństwem mogę Wam napisać, że desery także mają smakowite.
E restauracji „a la carte” z kolei jadłam przepyszną sałatkę z papają. Fantastyczny w niej był satay – kapitalnie doprawiony, o strukturze mięsa z kurczaka, choć oczywiście był wege. Kozacki był też sos do sałatki. Wyjadłam go niemal do ostatniej kropli, bo był doskonały.
Na drugie danie wybrałam klasyczne rosti, które podano mi z plastrem żółtego sera oraz warzywami ugotowanymi na parze (brokuły, marchewka i rzepa). Ale smaku warzywom nadawało masełko, które topiło się i tworzyło sos. Nie był to jednak byle jaki maślany sos, on był nieziemsko dobry! I to masełko można kupić w ich delikatesach. Gdybym mieszkała na miejscu, kupowałabym je chyba na kilogramy, bo to coś niebywałego.
Samo rosti bardzo mi smakowało, a dodatek szwajcarskiego sera nadał mu ciekawy, zupełnie odmienny smak. Tak jak Wam pisałam rosti można podawać z przeróżnymi dodatkami i w każdej wersji smakuje obłędnie.
Hiltl – ceny:
Za jeden obiad w barze samoobsługowym zapłaciłam 23, a za drugi 26 CHF. W restauracji za kolację złożoną z dwóch dań oraz kieliszka wina zapłaciłam zaś 48 CHF. Ceny są raczej standardowe jak na Szwajcarię.
Hiltl – podsumowanie:
Polecam Wam bardzo, bo to świetne miejsce z fajnym klimatem. Obsługa jest sympatyczna, na luzie. W środku jest tłoczno i momentami panuje harmider, ale to jest po prostu takie miejsce z lekkim przymrużeniem oka, a nie restauracja „ą, ę”.
Jeśli będziecie w Zurychu, to zapiszcie sobie Hiltl jako miejsce do odwiedzenia. Moim zdaniem warto.
Do przeczytania!
E.
Podobne wpisy
Komentarze
Przedział cenowy:
Dodaj komentarz