
Jak już pewnie zdążyliście przyzwyczaić nasze mieszkanie co rusz nawiedzają jak nie żywiaki chlebowce, rybiki, to różne owady atakujące kwiatki. Nie ma nudy! W grudniu kupiłam amarylis i bardzo z siebie zadowolona przyniosłam go do domu i postawiłam w centralnym punkcie. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że wraz z nim kupiłam gniazdo ziemiórek, to pojęcia nie macie!


Ale zaczęło się od tego, że nie wiedziałam, że coś takiego jak ziemiórki w ogóle istnieje. Z początku byłam przekonana, że to zwykłe muszki owocówki. Był okres świąteczny, w domu było dużo owoców, więc nie zwróciły jakoś szczególnie mojej uwagi. A powinny! Porozstawiałam naczynka z octem jabłkowym i byłam bardzo zdziwiona, że się na nie nie złapały…
Dopiero po ok. 2 tygodniach, gdy owoce zniknęły, coś mnie tknęło i zaczęłam szukać informacji na ten temat „muszek latających koło kwiatków„.

Ziemiórki – co to jest?
Okazało się, że to ziemiórki – małe muszki, które składają jaja w ziemi i w ciągu tygodnia się wykluwają. Ich cykl życia jest dość krótki, ale są bardzo irytujące i mogą w dłuższym terminie zacząć podjadać korzenie kwiatków. Problem z nimi jest taki, że szybko zamieszkują też sąsiednie rośliny i mogą zadomowić się w niedługim czasie w każdej doniczce. Niestety wpadają też do kawy czy herbaty, zupy i obiadu, co wkurza człowieka niemiłosiernie.
Ziemiórki – skuteczne środki?
Amarylis przekwitł i się na niego tak zdenerwowałam, że wylądował na śmietniku. Pojechałam do sklepu ogrodniczego i kupiłam dwa specyfiki, które poleciła mi pani ekspedientka.
- Żółte lepy – wkłada się je na takich stojaczko-wykałaczkach w ziemię (kosztują kilka złotych za 10 sztuk). Taka ilość mi w zupełności wystarczyła, choć nie umieszczałam lepa w każdym kwiatku, a tylko w tych, przy których kręciło się najwięcej muszek. Ziemiórki się do nich przyklejają, co uniemożliwia im latanie i składanie kolejnych jaj. I to jest bardzo sposób, ale pamiętać trzeba, że nie jest to szybka metoda na rozprawienie się z tymi muszkami. One mogą wciąż składać jaja w ziemi i dopiero „łapać się” na lep. Trzeba więc działać dwutorowo.
- Środek do podlewania, który działa na jaja złożone w ziemi. Taki specyfik dodaje się do wody i po prostu podlewa rośliny. Nie jest to jakiś super wydajny preparat, ale u mnie jedna mała butelka za kilkanaście złotych wystarczyła na kilkukrotne podlanie wszystkich roślin w pokoju.
Uwaga: te środki nie są dostępne na ogólnodostępnych półkach – trzeba prosić sprzedawcę, by wyjął je z szafki zamykanej na klucz, bo są niebezpieczne i trzeba przed nimi chronić dzieci.
Warto zrobić test, by mieć pewność, że ziemiórki faktycznie udało się unieszkodliwić. Wystarczy wyrzucić „zużyty” żółty lep (taki, do którego przylepiły się ziemiórki) i założyć nowy. Jeśli w ciągu co najmniej 7 dni nie przyklei się żadna nowa ziemiórka, ani też nie spotkamy jej w pomieszczeniu, to misję możemy uznać za zakończoną.

Ziemiórki – ile trwała walka?
W sumie pozbycie się ziemiórek zajęło mi ok. 3 tygodnie. A przyniesienie zainfekowanego kwiatka do domu dosłownie chwilę. Ale co zrobić? Człowiek uczy się całe życie. Kolejnym razem muszę pamiętać, by robić kwiatkom kwarantannę i je po prostu poobserować zanim wstawię do pokoju z innymi.
Wiem, że i u Was ziemiórki są częstymi gośćmi, więc już wiecie jak sobie z nimi można poradzić.
Powodzenia!
E.


Podobne wpisy
Komentarze
4 odpowiedzi na “Ziemiórki – jak się pozbyć muszek latających koło kwiatków?”
Dodaj komentarz
Autor: Madame Edith
Jak już pewnie zdążyliście przyzwyczaić nasze mieszkanie co rusz nawiedzają jak nie żywiaki chlebowce, rybiki, to różne owady atakujące kwiatki. [...]

Miałem ogromny problem z tymi muchami. Praktycznie we wszystkich doniczkach były tego hamery. Latało to po domu. Ja wziąłem wypaliłem samą ziemie w piekarniku i obmyłem korzenie roślin i jak była już ziemia chodna ponownie wsadziłem do niej kwiatka.
U mnie jak się pojawiły, zrobiłam mocna herbatę z pokrzywy i takim wywarem podlewam przez 2 tygodnie. Wszystko znika.
Później profilaktycznie co jakiś czas podlewam pokrzywą.
Kwiatki też go bardzo lubią ❤️
Ja też ostatnio dowiedziałam się że są takie owady. Tez myślałam że to muszki owocowe. Niestety mnie zdarzyło się przynieść je z ziołami w doniczce więc nie tylko w nowych roślinach można je spotkać.
To prawda, niestety z ziołach też lubią fruwać. Trzeba je dokładnie oglądać przed zakupem, a jeśli je zauważymy, to niestety z miejsca wyrzucać. Bardzo żałuję, że tak długo trzymałam swojego amarylisa nie mając pojęcia o zagrożeniu.